sobota, 25 lutego 2017

Recenzja mangi "Heat" (tom 1) Buronson, Ryoichi Ikegami


Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Dawno, dawno temu, a mamy tu na myśli lata 2005-2011, J.P.Fantastica wydało 17 tomów mangi „Heat”. My przygarnęliśmy pierwszy z nich i zaczynamy żałować, że nie kupiliśmy więcej... ;P
- Tatsumi Karasawa pojawił się znikąd. Dwa lata wcześniej przyjechał do Tokio. Chciał pożyczyć od mafii dziesięć milionów, by rozpocząć życie w nowym mieście. Ponieważ nie miał nic w zastaw, wziął sprawy w swoje ręce...
- Dosłownie. Pobił kogo trzeba, wyjął z kieszeni węża (serio! wyjął węża! :O) i zastraszył nim właściciela nocnego klubu. Przerażony takim obrotem spraw mężczyzna, zrzekł się lokalu, uciekając w popłochu. Musicie przyznać, że taka akcja robi wrażenie ^^
- Jako symbol nowego życia, każe sobie wytatuować na plecach żurawia, by „sprawdzić jak długo słabszy może dziobać silniejszych”.
- Jego luzacki styl i nietypowy, jak dla mafii, sposób bycia, przyciąga innych. Zwłaszcza młodych i znajdujących się na dole mafijnej piramidy.
- Policja marudzi mu nad głową? - To uwodzi żonę komendanta. Ktoś mu grozi? - Załatwia go gołymi pięściami. Jednym słowem czerpie z życia pełnymi garściami. Sypia z kim chce, bije kogo chce. Nikt w dzielnicy mu nie podskoczy. To lubię ;D Ostatecznie „wszystko robi tylko dla siebie”.
- Manga świetnie pokazuje, jak żmudna droga prowadzi na sam szczyt, a także jak Tatsumi nic sobie z tego nie robi. Jest jak powiew świeżości, gdyż zwykle dół nie może przeciwstawić się górze. W praktyce oznacza to, że trzeba spełniać wszystkie zachcianki mafiozów, by nie stracić życia.
- Nikt mu się nie sprzeciwia, poza jedną starszą panią, która broni przed nim cnoty swojej młodej wnuczki. Może być z tego niezły romans :)
- Babcia jest odważna. Krzyczy na „młodego żurawia”, by po chwili postawić kasę w walkach kogutów. Taka seniorka rodu to prawdziwy skarb :D
- A jak oceniamy pierwszy tom?
- Historia jest naprawdę wciągająca. Nie ma nudnych momentów. Aż żal, że po kilkunastu minutach, lektura dobiega końca ;_;
- Warto również wspomnieć o grafice. Rysunki Ryoichiego Ikegami są bardzo realistyczne. Główny bohater to niezłe ciacho ;) Odważnie wozi się po mieście. Nie straszne mu miecze, ani pistolety, choć sam nie korzysta z żadnej broni. I dużo czasu spędza na siłowni.
- Jeśli będziecie mieli okazję przeczytać „Heat”, gorąco Was do tego zachęcamy. Ten mangowy relikt ma swoje lata (widać to zwłaszcza po telefonach komórkowych, których używają bohaterowie), ale nie oznacza to, że nie będziecie się dobrze bawić :)
- Oczywiście pod warunkiem, że jesteście pełnoletni ;D

Joleen & Kitsune

środa, 22 lutego 2017

Recenzja mangi "Merry Checker" Tsuta Suzuki


Zdjęcie autorstwa: Joleen


„Nie widać mojej twarzy, nie słychać głosu. Moja tożsamość ukryta jest za zasłoną dymną.”

- Stało się! Znalazłem mangę o nas!
- Chyba żartujesz?! O nas, O NAS?!
- Królowo, sama zobacz! Mamy stalkera, w dodatku z Japonii! :D
- Lisie, o czym ty do mnie mówisz?! Dziś czytamy to, co miałeś sam wybrać. Co wybrałeś?
- „Merry Checker” autorstwa Tsuty Suzuki ^^
- To manga yaoi... Skąd pomysł, że jest o nas? O.o
- Za chwilę ci to udowodnię :) Shiomi prowadzi bardzo popularnego bloga. Dostaje mnóstwo komentarzy. Jest niezłym obserwatorem. Ludzie kochają go za to, że potrafi bezbłędnie opisać inne osoby, a przy tym unika pisania o sobie.
- Nadal nie rozumiem...
- Bo jeszcze nie skończyłem! :D Wolne chwile spędza ze znajomymi, poznanymi w sieci. Podczas jednego z takich spotkań poznaje Miyasio, popularnego internetowego pisarza.
- Przecież Miyasio to kobieta, licealistka... :-/
- Serio? Moim zdaniem to wielki kawał chłopa! :D Prawdziwy seme z krwi i kości! Miły, serdeczny... Roztacza wokół siebie specyficzną aurę, która mocno działa na innych. W dodatku pisze książki i jest popularny...
- Nie...!
- Tak :)

„Czasami pozwalam czytelnikom dostrzec swoją łagodniejszą stronę, żeby udowodnić, że nie jestem całkowicie bez serca.”

- Zrobiłeś ze mnie faceta?! Pogięło cię?!
- Musisz być facetem! Zgódź się! Chociaż na chwilę...
- Pokaż mi mangę... No dobrze... Shiomi jest zamknięty w sobie, jak ty. Lubi alkohol, jak kiedyś ty. Dostaje dużo komentarzy i... jest „słodki i uroczy”? Nie wierzę! :O
- Mówiłem! A w dodatku oni oglądają „Grę o dzwon”! I słuchają „Bijons”!
- Nie przeginaj, lisie... My tego nie słuchamy (wolimy „Careless whisper” Georga Michaela ^-^)
- Za to krótko po naszym poznaniu, wylądowaliśmy razem w łóżku, zupełnie jak Miya i jego słodziak :D
- Nie byliśmy wtedy pijani. To anime tak nas zbliżyło, a u ciebie w pokoju na leżąco ogląda się najlepiej.
- To prawda :)
- Poza tym, oni nie do końca są jak my. Seme gotuje, co ABSOLUTNIE możesz wykluczyć :D
- Wiem, wiem... Przesłałem się łudzić wieki temu...
- Jak my, ale nie jak my... W dodatku yaoi... Hmm... :)
- Raczej „mrr” :D
- Manga jest świetna i gorąco ją Wam polecamy. Dobitni pokazuje, że każdy z nas może ukrywać drugie życie.
- Ciemnowłosy okularnik - groźny szef, który rozstawia podwładnych po kątach, a po pracy... taki flirciarz. Kto by pomyślał ;)
- Ten drugi wcale nie jest lepszy - kawał chłopa, a rzuci wszystko, by kupić przyjacielowi nowe majtki...
- Wzruszyłem się :,)
- Ja też :,) Mangi zbliżają ludzi... Aż cieplej robi się na sercu! ^-^


Joleen & Kitsune

wtorek, 21 lutego 2017

Recenzja mangi "Vassalord" (tom 5) Nanae Chrono


Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Bardzo się wciągnęliśmy w czytanie „Vassalorda”. Niestety, zostały już tylko trzy tomy...
- O nie! To straszne! :D
- Straszne jest to, że Chris próbuje uratować swojego pana przez atakiem Barrego. Ten wyjątkowo piękny demon nie zna litości. Nie dość, że jest bardzo brutalny, to jeszcze perfidnie kpi z Cherrego! Wypomina mu, że choć jest tak blisko, to nie zna jego sekretów – nie wie co skłoniło go do wstąpienia na drogę ciemności, kogo i dlaczego chciał w ten sposób chronić, a także, że nie zna jego prawdziwego imienia, co najbardziej boli.
- Może i nie zna jego imienia, za to bezbłędnie odgaduje prawdziwe imię Barrego, gdy Rayflo zaczyna cytować fragment Biblii, by przegnać demona.
- Radość nie jest długotrwała. Czarnowłosy jest tak mocno osłabiony, że zdesperowany Cherry wzywa samego diabła na pomoc! :O
- Co ciekawe, wysłannik piekieł pojawia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W dodatku ma na sobie sutannę... Obiecuje pomoc pod warunkiem, że Chris mu się „odwdzięczy”.
- Czego mogą zażądać? ^^
- No cóż, skoro Chris jest tak piękny, że usidlił wampira, to może... zostanie modelem? :D
- Chrono-sensei... Twoja wyobraźnia zaczyna mnie przerażać...
- Tymczasem i do Barrego uśmiechnęło się szczęście, gdyż władzę nad nim przejmuję Cheryl oraz „Ewa”.
- No dobrze, Chris zostaje modelem, Rayflo królikiem doświadczalny. Ogólnie panuje jeden wielki zamęt :-/
- Chwileczkę, chwileczkę... Szalone badania Alpharda Wayna to jedno, ale klonowanie Rayflo to już jakieś przegięcie!
- Masz rację. Ilu w końcu ich jest?
- Ksiądz-model-wampir przygarnął dla siebie aż dwóch. Jeden jest jego asystentem, a drugi przybył z Włoch.
- Czy to nie ten sam, który nazywał go „Adamem”?
- Tak, to on :D
- A co na to pan-tatuś?
- Jest zajęty romansem z innym typem.
- To złamie komuś serce...
- Z „Vassalordem” jest jak z sinusoidą. Po świetnym tomie czwartym, przyszedł piąty, który średnio mi się podobał. Za dużo klonów... Irytuje mnie wątek Cheryl. Śledztwo Craiga też wolno się posuwa. W dodatku ciemnowłosy uważa, że między nim a Waynem istnieje jakieś podobieństwo.
- Tak to jest, gdy autorka ciągnie kilka srok za ogon. Moim zdaniem manga na tym traci, bo przez to roztrzepanie umyka to, co najważniejsze.
- A co jest najważniejsze?
- Jak to „co”?! Małe i większe tragedie Chrisa! Nie dość, że nie może być z ukochanym panem, to jeszcze otaczają go imitacje, a inny facet pachnie jego krwią. Wiadomo, że to oznacza tylko jedno - zdradę!
- Za to trzeba oddać autorce, że przepięknie go narysowała. Sceny, w których pozuje jako model po prostu błyszczą :)
- Mimo to, nie osłodziło mi to lektury. Wolałbym, by wątek romansowy był bardziej eksponowany.
- A co Wy sądzicie? Podzielacie zdanie żądnego romantycznych uniesień Kitsusia, czy wolicie akcję, której nie brakuje?
- Jak możesz porównywać słodkie pocałunki z tropieniem bandytów?
- Mogę i będę :D Poszukaj sobie coś romantycznego na poprawę humoru, to zrecenzujemy to jutro. Jestem pewna, że pomoże ;)
- Tak też zrobię, Królowo :) Do jutra :)


Joleen & Kitsune

niedziela, 19 lutego 2017

Porównanie : Konbini-kun VS Książę przepisów Junko


Zdjęcie autorstwa: Kitsune


- Witajcie! :) Stwierdziliśmy, że dziś będzie na ostro ;D
- Zapraszamy Was na starcie mang! (dobrze wiemy, co siebie pomyśleliście, zboczuszki jedne :D). Tym razem na ringu zmierzą się jednotomówki Junko-sensei, a mianowicie „Książę przepisów” oraz „Konbini-kun”. Gotowi? Więc zaczynamy!
- Na samym wstępie przypomnę, że obie mangi zrecenzowaliśmy z prawdziwą przyjemnością. Uważamy je za ozdobę naszej rozrastającej się kolekcji i chętnie eksponujemy w pierwszym rzędzie ^^ To z pewnością duża zasługa wydawnictwa Kotori :) Tomiki są ładnie i bezbłędnie wydane. Gratulujemy ^-^
- Ostatecznie mówimy o słodkich i uroczych historiach romantycznych ;)
- Jest też fabuła! Nie zapominajmy o tym, gdyż to dzięki niej czytanie sprawiło nam ogromną przyjemność.
- To prawda. Obie mangi przeczytałem kilka razy i zawsze znajdowałem coś nowego, co bardzo dobrze świadczy o autorce.
- Oprócz starannych rysunków, wyróżniają się sporą dawką humoru, choć nie zabrakło i mocno wzruszających scen, jak na przykład wspomnienia Keia o dziadku, czy gimnazjalne doświadczenia Endou.
- Nie da się ukryć, że w obu mangach występuje podobny schemat. Nieśmiały uke zakochuje się w seme, który choć jest w podobnym wieku, wydaje się znacznie bardziej dojrzały emocjonalnie. Szybko zostaje przejrzany na wylot i usidlony. Ta część najbardziej mi się podoba i nie mam tego autorce za złe. Wprost przeciwnie.
- Bohaterzy drugoplanowi również mają coś do powiedzenia. Ich rola nie ogranicza się jedynie do wypełnienia tła, lecz wnoszą wiele w rozwój akcji. W „Księciu przepisów” jest to mega para Honda i Tsubasa *trochę jak Dan i Phil, ale cicho, nic nie mówiłam*
- Porównujesz Dana i Phila do Hondy i Tsubasy?! No wiesz! Nie mają przy nich żadnych szans! Jedyne wibracje, które od nich wyczuwam, to depresja z powodu ukrywania związku.
- W „Konbini-kun” nie ma drugiej pary bohaterów...
- Ale jest kotek :D oraz niesamowity rozdział „Miłość o poranku”, który uwielbiam. Nari rządzi ;)
- W sumie jest jak drugi kotek ^^ Chętnie posmyrałabym go po brzuszku :)
- Jak możesz mówić przy mnie takie rzeczy?!
- Jesteś zazdrosny? :P
- Bardzo!
- Nie powinieneś. Przecież już dawniej ustaliliśmy, że ze swoimi zdolnościami kulinarnymi nawet Kei nie dorasta ci do pięt! :D
- Mówisz tak tylko dlatego, by jakoś mnie ugłaskać *wkurza się*
- To może mam ci kupić kotka? :)
- Nie, dziękuję!
- To może kakao?
- Może...
- Wracając do tematu – którą scenę uważasz za najlepszą?
- A ty?
- W „Księciu przepisów” zdecydowanie wspólne pozowanie :)
- To prawda. A w „Konbini-kun” jak Endou został obudzone przez wspomnianego już kota :D I Nari <3
- W takim razie pozostaje nam już tylko jedno, bo woda się gotuje – którą mangę wolisz i dlaczego jest to „Książę przepisów”? :D
- Jedzenie i sprzątanie... Gdyby dołożyć do tego granie, przepadłabyś z kretesem (jeśli znacie mangę yaoi, w której bohater ma obsesję na punkcie chipsów, czystości oraz gier RPG, dajcie znać! ;D Królowa czeka na swego księcia ;P). Moim zdanie „Książę przepisów” jest ciekawszy, ale w „Konbini-kun” jest ta dodatkowa historyjka... Trudny wybór. Chyba remis :D
- Tak czy inaczej, obie mangi serdecznie polecamy :) 


Joleen & Kitsune

sobota, 18 lutego 2017

Recenzja mangi "Toktu Ghoul" (tom 1) Sui Ishida


Zdjęcie autorstwa: Joleen

„Oshiete oshiete yo sono shikumi wo
Boku no naka ni dare ga iru no?„

- Zdradzę Wam sekret ^^ Przez pewien czas miałam to ustawione jako dzwonek xD
- Nie masz się czym chwalić... Ludzie na ulicy dziwnie na ciebie patrzyli... ;)
- Nie aż tak dziwnie, jak na ciebie, gdy ustawiłeś sobie opening z Yuri on Ice! ;D
- Nie mam się czego wstydzić i jeszcze długo go nie zmienię! :D No dobrze, koniec wspominania, pora przejść do konkretów. Dziś przychodzimy do Was z recenzją pierwszego tomu mangi „Tokyo Ghoul”, który przeznaczony jest dla czytelników „+16”, czyli dla wszystkich :D
- Liczę, że mnie nie zawiedziesz, Ishida-sensei, bo to ja koniecznie chciałam przygarnąć ten tomik. Czytajmy więc :)

„Chociaż mówi się, że ludzie stoją na szczycie łańcucha pokarmowego istnieją stworzenia, które polują na nich tak, jak poluje się na zwierzynę...
Bestie, które łakną ludzkiej padliny nazywane są Ghulami.”

- Manga zaczyna się całkiem zwyczajnie. Kaneki Ken - osiemnastoletni student pierwszego roku, który uwielbia książki, zaprasza do kawiarni swojego najlepszego przyjaciela Hide, by pokazać mu dziewczynę, która bardzo mu się podoba. Kolega, jak na prawdziwego „skrzydłowego” przystało, kwituje sprawę  prosto. Pada jakże niespodziewane zdanie „nie masz u niej żadnych szans”. Co więc robi nasz mały Ken? Topi smutki w lekturze...
- Ale, ale! Nie tak szybko! Przecież piękna panna Rize nie jest bez serca! :D Przyjmuje zaproszenie na randkę do księgarni. Ken jest w siódmym niebie – pierwszy raz udało mi się umówić, w dodatku z ekstra laską i to w księgarni. Ktoś tam w górze chyba go lubi.
- Tak, z pewnością... Czy panna Rize nie wydaje się nieco głodna, gdy na niego patrzy? ;)
- Może wypadałoby skosztować, ostatecznie mol książkowy to nie lada kąsek...
- Od degustacji do dania głównego... Rize chce się szybko uwinąć, jednak zostaje zgnieciona przez rusztowanie, a Kaneki trafia stół operacyjny gdzie przed śmiercią ratuje go przeszczep organów... z ciała byłej ukochanej... I tragedia gotowa :-/
- Już w szpitalu odkrywa, że dawne przysmaki nie są dla niego. Nie czuje głodu. Nie interesował się przedtem życiem ghuli, więc gdy dzięki programowi telewizyjnemu odkrywa, że tylko ludzkie mięso wchodzi w grę, wpada w panikę.
- Najpierw próbuje na własną rękę pozbyć się przeszczepionych organów, lecz to nie pomaga. Robi więc nalot na lodówkę i próbuje dosłownie wszystkiego, licząc na to, że będzie mógł dalej normalnie się odżywiać.
- Niestety, Kaneki, nie jesteś już człowiekiem, ale i nie potworem... Kim więc jest?
- Niedawno poznana w kawiarni kelnerka Touka, wmusza w niego pierwszy kęs posiłku „nowego typu”. Sam odkrywa, że może pić kawę. Poznaje także innych ghuli. Jak zareaguje, gdy jeden z nich, okaże się przykładnym studentem, który idealnie potrafi udawać człowieka? I czy zaatakuje Hide - osobę, która troszczy się o niego od najmłodszych lat? Na te, i inne pytania, znajdziecie odpowiedź, sięgając po pierwszy tomik :D
- No właśnie, my go już przeczytaliśmy i dokładnie obejrzeliśmy. Pora więc podzielić się wnioskami.
- Po pierwsze, ta manga jest po prostu brzydka -,- Rysunki to małe koszmarki, na które ciężko się patrzy. Co prawda na blogu omawiamy głównie mangi, lecz biorąc pod uwagę anime, jego twórcom należy się wielka nagroda, bo dokonali niemożliwego...
- Tak na marginesie, Kaneki przypomina mi Erena. Kolejny bohater, któremu brakuje charyzmy i próbuje utopić czytelnika w swoim beznadziejnym świecie.
- Po drugie – fabuła. Dialogi są tak skonstruowane, że nawet nie patrząc na bazgroły Ishidy-sensei, możemy się świetnie odnaleźć. Rozterki bohatera, który nie zostanie gwiazdą „Randki w ciemno” dobrze się czyta. Historia jest ciekawa, oryginalna, i ponoć różni się od anime, co moim zdaniem można zaliczyć na plus. My kupiliśmy tylko tom pierwszy i raczej na tym poprzestaniemy.
- Zaliczyliśmy spore rozczarowanie... Aż zatęskniłam za romansami :D
- Kawa, paczki z „ludzkim schabowym”... to nie nasze klimaty. Nie wykluczamy jednak, że to koniec. Może ktoś z Was przekona nas dalszych zakupów?
- Dajcie znać co sądzicie o „Tokyo Ghoul” :)
- Miłego wieczoru~

Joleen & Kitsune

środa, 15 lutego 2017

Recenzja mangi "Vassalord" (tom 4) Nanae Chrono


Zdjęcie autorstwa: Joleen

- Nie wiem czemu, ale brakowało mi mojego ulubionego wampira :D
- Mówisz tak tylko dlatego, że masz równie spaczone poczucie humoru...
- To nieprawda. Po prostu lubię jak bawi się słodkim Chrisem. Czwarty tom „Vassalorda” zaczyna się właśnie od takiej „zabawy”. Niegrzeczny pan zmusza swojego podopiecznego do „grzesznego posiłku” na oczach innych ^^
- A potem brutalnie z niego drwi...
- No cóż, nie wszyscy mają smykałkę do ekshibicjonizmu. Wydaje mi się, że nasz okularnik nie umie się odprężyć. A poza tym, samo słowo „ekshibicjonizm” świetnie podsumowuje zarówno minione wydarzenia, jak i te, których będziemy świadkami :D
- Znowu czytałeś mangę od końca?! Przyznaj się!
- Cii... Nie denerwuj się tak ^^
- Oprócz małego przedstawienia, Rayflo udaje się oszukać przetrzymywanego w Dirupo więźnia, który uważa go za Adama, ojca zaginionego Wayda - głównego producenta wampirzego narkotyku, po czym znika, zostawiając załamanego Chrisa samemu sobie.
- Coś mi się wydaje, że ma umówioną kolejną randkę z pięknym Barrym...
- Tymczasem ekipa Harold-Craig-Chris *aniołki Charliego?* knują dalej. Przebieranki wielebnego-wampira na niewiele się zdały. Nadal nie wiadomo, gdzie ukrywa się ojciec Harolda, a ich jedyna karta przetargowa, czyli „86”, ukrywany przez detektywa, znika bez śladu. Dodatkowo boją się mafijnej zemsty, więc szukają bezpiecznej kryjówki.
- Okazuje się także, że mały Haro nie ma pojęcia, jak ów tatuś wygląda.
- Nie tylko on chciałby wiedzieć więcej o swoim „tatusiu”...
- W każdym razie dzięki małemu kłamstewku, sam papież pozwala „aniołkom” rozgościć się w Watykanie.
- Kłamstwa w Watykanie? To straszne! Wstydź się, Cherry!
- To nie jego wina! Nie widzisz jaki jest głodny i stęskniony? ;-;
- Może małe sam na sam z ognistą Rayfelle poprawi mu humor? Wampirzyca obiecuje zdradzić kilka sekretów swojego „bliźniaka”, a do tego chętnie ściąga ubrania...
- Sytuację komplikuje fakt, że Harold odłącza się od grupy. Dzieciak nie jest głupi. Doskonale rozumie, że za pośredniczenie w transakcjach czeka go kara. Pojawia się także szalony „86”, obdarzony niesamowitymi mocami oraz... pluszowym misiem.
- Jako wisienka na torcie - „Upiór w operze”, czyli wampirza wersja prawdziwego dramatu, który rozegra się między trójką kochanków.
- Nie mówiąc już o tym, że Chris będzie siał znane nam już z samolotu zgorszenie :D Czy egzorcyzmami pokonają demona?
- Doczekaliśmy się przełomu! Wiemy w końcu, skąd tyle imion oraz czemu Addy pozwala Barremu na krwawe jatki! Akcja tomu czwartego przybiera na sile. Po pierwsze, mamy śledztwo Craiga, któremu mafia depcze po piętach, a do tego wszystkiego urocza niepewność prawie-księdza. Czy można pokochać kogoś, kto z założenia jest zły?
- Nie możemy także zapomnieć o metaforycznych wydarzeniach prosto z opery! Ta scena jest genialna. Byłem nią totalnie zachwycony! <3
- Niewiele trzeba ci do szczęścia...
- Muzyka klasyczna, eleganckie stroje oraz odrobina pikanterii... Mrr... :D
- W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak szybko zrecenzować tom piąty, abyś mógł kontynuować mruczenie.
- Myślisz, że będzie równie ekscytujący?
- Nie wiem. Przekonamy się już wkrótce. Miłego wieczoru, Kochani :)

Joleen & Kitsune

wtorek, 14 lutego 2017

Recenzja mangi "Służąca Przewodnicząca" (tom 1) Hiro Fujiwara


Zdjęcie autorstwa: Kitsune


- Witajcie w Walentynkowy wieczór! :D Czy ten dzień może być jeszcze lepszy? :) Jedliśmy słodycze, piliśmy herbatę, pograłam sobie, popisałam... Czuję się bardzo szczęśliwa ^^
- Oczywiście, że może być lepszy :) Do pełni szczęścia brakuje nam cudownego romansu! Tak się składa, że już jakiś czas temu kupiłem „Służącą Przewodniczącą” *skacze ze szczęścia podekscytowany*
- Zanim mu przejdzie, pozwólcie, że wytłumaczę skąd u lisa taki entuzjazm. Otóż, jak się zapewne domyślacie, uwielbia wszelkiego rodzaju romantyczne historie. Anime „Kai-cho wa Maid-sama” należy do jego ulubionych. Jednak gdy dorwał mangę...
- Moje życie nabrało koloru! :D
- Nie macie pojęcia w jak ciężkich warunkach pracujemy... *wzdycha zrozpaczona*
- „Służąca Przewodnicząca” obejmuje kilkanaście tomów. Nie mamy wszystkich, ale to zapewne kwestia czasu ^^ Biorąc pod uwagę, że dziś dzień zakochanych, ta odrobina licealnej miłości spada nam jak z nieba! :D
- Więc zejdźmy na chwilę na ziemię... Misaki Ayuzawa ma szesnaście lat i jest uczennicą drugiej klasy liceum Seika, a od niedawna pełni także funkcję przewodniczącej samorządu uczniowskiego. Niby nic takiego. Dziewczyna jest bardzo ambitna i mocno angażuj się we wszystko. Niestety, to tylko jedna część medalu...
- Druga jest znacznie mroczniejsza. Liceum Seika dopiero od niedawna jest szkołą koedukacyjną. Oznacza to, że wśród uczniów panuje przekonanie, iż jest to głównie szkoła męska, a dziewczyny stanowią zaledwie dwadzieścia procent wszystkich uczniów. Chłopcy, jak to chłopcy, lubią pożartować, poczytać świerszczyki, grać w rozbierany „papier-kamień-nożyce”. Ich zachowanie sprawia, że ta placówka edukacyjna nie może pochwalić się dobrą opinią, a uczęszczające do niej uczennice boją się rozbisurmanionych kolegów.
- Misaki dzielnie walczy, ustawiając towarzystwo po kątach. Jednak czy jest to odpowiednie dla niej miejsce? Ostatecznie nienawidzi facetów. Wszystkich! A zwłaszcza pewnego blondyna, który jako jedyny nie boi się wejść w nią w bezpośrednią konfrontację.
- Sytuację pogarsza fakt, że energiczna Ayuzawa ma poważne problemy. Jej ojciec porzucił rodzinę, zostawiając „w prezencie” masę długów. By wspomóc mamę, dziewczyna decyduje się na podjęcie pracy. Nie ma lekko, ponieważ szkoła oraz samorząd pochłaniają lwią część jej czasu.
- Szczęście w nieszczęściu, znajduje zatrudnienie w Maid Latte, gdzie w uroczym fartuszku służącej, dorabia sobie jako kelnerka. Pech chce, że pewnego dnia do kawiarni trafia także jej szkolny kolega, Takumi Usui.
- Niby nie chce się angażować w szkolne konflikty Miśki z innymi chłopakami, a w wolnym czasie przesiaduje w kawiarni i „tylko patrzy”. Jednak gdy los daje mu szansę, wyznaje dziewczynie swoje uczucia i gorąco całuje :) Czy tyle wystarczy, by Was uwieść? ;)
- Pierwszy tomik obejmuje cztery niesamowite rozdziały. Mamy w nich same smaczki – flirt, wyznania, pocałunki :) Do tego spora dawka humoru oraz ciekawie opowiedziana historia.
- Warto także wspomnieć o przepięknych rysunkach oraz całej masie dialogów. Niektóre są opisane tak drobnym druczkiem, że trzeba się mocno wczytywać. Jednak pod względem ilości samego tekstu odniosłem wrażenie, że jest go znacznie więcej niż w przeciętnej mandze.
- To prawda. Dialogów jest całe mnóstwo, przez co wiemy znacznie więcej o bohaterach. Poznajemy ich osobowości. Autor daje nam czas, by się z nimi zaprzyjaźnić.
- Ja z pewnością będę się z nimi przyjaźnił, zwłaszcza z Usuim :D To jeden z moich ulubionych mangowych bohaterów. Udaje luzaka, któremu na niczym nie zależy, a dla Miśki w ogień by skoczył!
- Uważaj, bo znowu się zakochasz...
- Zabraniasz mi?
- Jeszcze chwilę i pomyślę, że zdradzisz Shirotaniego :P
- Nigdy! Jednak Takumiego znam o wiele dłużej :) Czytałem kiedyś niezłe fanfiki z jego udziałem ;D
- Ziemia do lisa! Przestań bujać w obłokach!
- Nie mogę :P
- Polecamy Wam pierwszy tomik „Służącej Przewodniczącej”. To naprawdę dobra, romantyczna manga, w której każdy znajdzie coś dla siebie :)


Joleen & Kitsune

sobota, 11 lutego 2017

Recenzja mangi "Dogs Bullets&Carnage" (tom 1) Miwa Shirow


Zdjęcie autorstwa: Kitsune
- Wreszcie weekend! Nie mówiąc już o tym, że zbliżają się walentynki :)
- Jednak zanim zaczniemy celebrować miłość, zrecenzujemy dla Was pierwszy tom mangi „Dogs/Bullets&Carnage”, autorstwa Miwa Shirow. Buszując po internecie zauważyliśmy, że wiele osób poleca tą serię, więc zamówiliśmy pierwszy tom, by sprawdzić, co w trawie piszczy.
- Manga zaczyna się dość intrygująco. Tajemniczy blondyn czeka na swojego towarzysza, który nieco się spóźnia. Przeczuwając problemy, wyrusza na jego poszukiwania.
- Badou rzeczywiście potrzebuje pomocy. Zostaje schwytany przez mafię. Banda osiłków słusznie podejrzewa, że kręcił się w tej okolicy nie bez powodu. Udaje się im szybko go obezwładnić i przywiązać do krzesła, by za pomocą siłowych argumentów, zmusić do odpowiedzi na znane wszystkim pytania typu „co tu robisz?”.
- Zanim zrobi się naprawdę gorąco, nadchodzi odsiecz ze strony „bezpańskiego psa”, Heine.
- Okazuje się, że mafia przetrzymywała grupę dwudziestu dzieci, które odzyskują wolność dzięki tej spektakularnej akcji. Określono je jako „bękarty przeszłości”. Być może zawdzięczają tę nazwę niecodziennemu wyglądowi – maluchy mają kocie uszy? Rogi? Trudno powiedzieć. W każdym razie zostały uwolnione dzięki zleceniu pewnego księdza, który nie potrafił przejść obojętne wobec takiej niesprawiedliwości.
- Ciekawostką jest fakt, że choć Heine załatwił towarzystwo praktycznie w pojedynkę, to w czasie tej brawurowej akcji został postrzelony w rękę, lecz jego rana praktycznie od razu zasklepia się, a potem zupełnie znika!
- Wspomnianemu już księdzu również towarzyszy dziewczynka o niezwykłym wyglądzie. Mała ma skrzydła niczym anioł. Jest słodka :)
- Niestety, nieustraszony jasnowłosy szybko staje się celem żądnej zemsty ekipy mafijnej. Zgraja rzezimieszków odwiedza naszego bohatera w jego domu, by wyrównać rachunki. Choć mają przewagę liczebną i udało im się go związać, Heine i tak zdołał się obronić.
- I wtedy pojawia się on – prawdziwa grupa ryba, czyli Giovanni, który zdradza nam to i owo z przeszłości pieseczka, a przy okazji częstuje kilkoma kulkami w brzuch. Czy jasnowłosemu uda się ponownie zregenerować? A może to pora, by pożegnać się z życiem? I co ma z tym wszystkim wspólnego obroża na jego karku, bestia, którą w sobie ukrywa oraz tajemnicze wydarzenia z przeszłości – nie zdradzimy, bo sami nie wiemy :)
- Tom pierwszy miał za zadanie rozbudzić naszą ciekawość i wypełnił swoją misję. Manga ma interesującą fabułę. Akcja jest bardzo dynamiczna i wielowątkowa (a przynajmniej sprawia takie wrażenie). Do tego niezłe rysunki, nadprzyrodzone zdolności. Lubię takie klimaty.
- Prawdopodobnie nie jest to twój ulubiony gatunek, czyli romans, a przynajmniej nic na to nie wskazuje. Przedstawione wydarzenia specjalnie mnie nie porwały, więc mogę rozstać się z „Dogs” już na tym etapie.
- Serio? Tak szybko?
- Shirow-sensei nie rzucił mnie na kolana. Niby zostawił garść okruszków, by skusić czytelników do kupna kolejnych tomów, ale... Gdyby Heine oraz ten długowłosy Badou byli razem, to mogłaby być moja nowa ulubiona manga :D Cytując klasyka „nie całowali się”, więc póki co odłożymy ten tomik do drugiego rzędu i pomyślimy co z nim zrobić.
- Myślałem, że zamówimy resztę. Były pistolety i miecze...
- Oraz aniołki i oprychy... Przemyślimy to czytając jakieś romanse, dobrze? *drapie liska za uszkiem, co równa się z tym, że spełni każdą jej zachciankę*
- Jak sobie życzysz, Królowo :)
- Grzeczny Kitsuś ^^ Pozwolę ci wybrać kolejną mangę ;)
- W takim razie będzie to... *walentynkowa niespodzianka*


Joleen & Kitsune

piątek, 10 lutego 2017

Recenzja mangi "Atak tytanów" (tom 1) Hajime Isayama

Zdjęcie autorstwa: Joleen
„Tamtego dnia ludzkość przypomniała sobie jak upokarzające jest bycie uwięzionym w klatce... Jak przerażające jest życie w świecie opanowanym przez NICH...”

- Pewnie już się domyślacie kim są „oni” :D
- Witamy się z Wami bardzo gorąco i zapraszamy na recenzję pierwszego tomu kultowej mangi „Atak tytanów”, autorstwa Hajime Isayama.
- Manga liczy 190 stron i podzielona jest na cztery rozdziały. Historia zaczyna się od akcji oddziału zwiadowców, który udał się za mur. Ubrani w gustowne, zielone pelerynki, żołnierze próbują swoich sił w starciu krwiożerczym wrogiem. Choć mają opracowaną taktykę, na niewiele się to zdaje.
- Tymczasem za lasami, za murami, dobrze Wam zanany Eren Jeager zostaje obudzony przez Mikasę. Wydaje mu się, że smacznie drzemał, lecz zwraca uwagę na długie włosy swojej przybranej siostry, które są dla niego zaskoczeniem. Z niewiadomego powodu zaczyna także płakać. Dziwne zachowanie chłopaka jest kontrastem dla wiecznie zdystansowanej dziewczynki, która zachowuje się troszeczkę jak robot, pozbawiony uczuć.
- Obydwoje wracając do domu, spotykając po drodze niedobitki wcześniej wspomnianego przez nas oddziału zwiadowców, który prawie doszczętnie został pożarty przez tytanów.
- Eren bardzo emocjonalnie reaguje na zachowanie oddziału stacjonarnego, którego żołnierze piją i jedzą, zamiast chronić murów przez zagrożeniem. Mimo tak skrajnie różnych postaw wśród żołnierzy uważa, że tylko ryzykując życie, można przyczynić się do zwycięstwa ludzkości.
- Mikasa zdradza jego plany rodzicom. Matka wpada w szał i kategorycznie zabrania im wstępowania do wojska. Doktor-tatuś nie oponuje. Rzuca pamiętne zdanie na temat piwnicy, pokazuje kluczyk, który ma zawieszony na szyi i wyrusza do pacjentów.
- Jak się okazuje, zarówno wojowniczy Eren, jak i jego przyjaciel Armin, mieli rację, gdyż jeden z tytanów, bez najmniejszego problemu, podchodzi do 50 metrowego muru by sprawdzić, co słychać u smacznych  ludzi :D
- Ich wizyta kończy się utratą jednego z trzech murów, ograniczeniem bezpiecznego terytorium, na którym żyją ludzie, a także tragiczną śmiercią mamy Erena, który poprzysięga zabić wszystkie tytany. To jednak nie wszystko. Po jej śmierci, ojcu nieco odbija. Podaje chłopakowi tajemnicze zastrzyki, a po pewnym czasie znika. Za każdym razem, gdy porzucony syn wspomina tamte wydarzenia, odczuwa przykre konsekwencje. Głowa boli go do tego stopnia, że mdleje.
- Mija pięć lat, podczas których nasi bohaterowie kończą szkolenie w 104 korpusie treningowym. Ponieważ zarówno Mikasa, jak i Eren znajdują się w najlepszej dziesiątce, sami zdecydują o swojej przyszłości. Do wyboru mają korpus stacjonarny, zajmujący się chronieniem miast i murów, korpus żandarmerii, podlegający królowi oraz wymarzony korpus zwiadowczy. Jeager jest nieugięty i twardo trzyma się dawnego przyrzeczenia. Jego przyjaciele nie mają więc innego wyboru i idą w jego ślady.
- Wszystko wydaje się być zaplanowane. Kadeci wybierają gdzie będą służyć, Eren z ekipą marzą o pierwszej wyprawie za mur do świata, który do tej pory znali wyłącznie z zakazanych książek dziadka Armina, aż tu nagle pojawia się ten sam tytan kolosalny i ponownie atakuje... Co więcej, jego kolega próbuje pożreć Armina... Co stanie się dalej? Wkrótce to sprawdzimy :)
- To się jeszcze okaże...
- Jak zapewne wiecie, Kitsune nie jest fanem tytanów, a mimo to zgodził się przygarnąć kilka tomów. Dlaczego?
- Sam nie wiem. Promocje mnie skusiły :D
- Żałujesz?
- I tak, i nie. Po pierwsze, sama historia jest opisana znacznie prościej, a przez to logiczniej niż w animowanym odpowiedniku. Od razu wiadomo co i jak. Nie ma zbędnego przeciągania scen, tak jak to miało miejsce w anime.
- To prawda. W tomie pierwszym pominięto zupełnie szkolenie kadetów, przez co niewiele o nich wiemy.
- W sumie jakie to ma znaczenie, skoro większość z nich i tak szybko zginie?
- Niestety, manga pod względem graficznym pozostawia wiele do życzenia. Część z rysunków jest po prostu okropna! Autor ma ewidentny problem z rysowaniem emocji, które powinny pojawiać się na twarzach poszczególnych bohaterów, chyba że wyrażają totalne przerażenie. Widać to zwłaszcza po dziwnym wyrazie oczu, które wydają się lekko wytrzeszczone oraz często otwartych ustach.
- Stanowi to dziwny kontrast na tle genialnie naszkicowanych tytanów i wszelkiego rodzaju budynków, które pojawiają się w tomiku.
- Mikasa, Eren i Armin nie rzucają swoim wyglądem na kolana. Współczujemy głównie żeńskiej bohaterce, bo wygląda jak modelka z jednej z reklam lakieru do włosów – czy to twoje włosy, a może hełm? :D
- Z tego, co nam wiadomo, manga jest znacznie bogatsza i bardziej wielowątkowa niż anime. Sprawdzimy to. Jeśli się okaże, że tomy, które kupiliśmy zawiodą pokładane nadzieje, nie sięgniemy po pozostałe.
- Ja nie żałuję, że wzbogaciliśmy kolekcję o „Atak tytanów”. Byłam pewna, że spotka nas większe rozczarowanie, tymczasem nie jest źle.
- Ostatecznie to jedna z najpopularniejszych mang na świecie *nie rozumie fenomenu, ale dzielnie walczy*
- Jesteśmy bardzo ciekawi Waszej opinii. Podzielacie międzynarodowy podziw dla tego tytułu, czy raczej przechodzicie wobec niego obojętnie? Pewnie zgromadzili już wszystkie tomy i tylko my jesteśmy do tyłu z czytaniem :D
- Warto też dodać, że na stronie 142 wkradła się literówka. Gdyby nie ten drobny błąd, to polskie wydanie jest naprawdę niezłe.
- Jesteś wredny, bo nie lubisz Erena...
- Armina też nie lubię :D
- Nie moja wina, że Levi pojawia się później.
- Levi, przybywaj! Nie mogę się doczekać! ^^
- Na plus zaliczamy za to wątek wegański ;) Gdy tytani ograniczyli terytorium ludzi, pozbawiając ich terenów chronionych murem Maria, ludzie zaczęli jeść znacznie mniej mięsa. Polecamy Wam to rozwiązanie, choć nie jesteście atakowani! :D
- Kolejna recenzja powinna ukazać się jutro. Już dzisiaj zdradzimy, że będzie to nasza nowość, mianowicie pierwszy tom mangi „Dogs”. Zapraszamy~ :)


Joleen & Kitsune

wtorek, 7 lutego 2017

Recenzja mangi "Vassalord" (tom 3) Nanae Chrono


Zdjęcie autorstwa: Joleen


„Czy miałeś kiedyś sen tak grzeszny, że nie przyznałbyś się do niego nikomu?”

- Słucham?!
- Ty tylko cytat, Królowo :D Pochodzi z trzeciego tomu „Vassalorda”, którego tak namiętnie czytamy ;)
- Zaczyna się bardzo niewinnie. Harold wypomina Chrisowi, że przyłapał go z jego panem w magazynie jakiś czas temu...
- Ciekawe co oni tam robili? ;)
- Ponoć nic zdrożnego.
- Serio? Ja im nie wierzę :P
- W każdym razie kochany „tatuś” musi na trochę zniknąć. W związku z czym zostawia uroczy liścik, w którym nakazuje blondynowi nikogo nie wpuszczać. Udaje się do mieszkania Chrisa, gdzie odwiedza go Barry.
- Szybkie wtrącenie – ten cały Barry wygląda jak anioł! Jest po prostu piękny! Długie włosy, uroda porcelanowej laleczki, a jaki charakterek...
- Wspólny „posiłek” tej dwójki kończy się krwawą masakrą, dokonaną na sympatycznym Johnnym.
- A potem pojawia się Cherry i próbuje ogarnąć sytuację. Niestety, zostaje odepchnięty...
- To wahanie i niepewność spalają go od środka.
- Tymczasem inspektor Craig prowadzi swoje śledztwo w spawie podpalenia fabryki farmaceutycznej tatusia Harolda, który zniknął w tajemniczych okolicznościach. Kiedy tajniak informuje go, że za wszystkim może stać „0”, szef inspektora wpada w panikę i chce zakończyć śledztwo, zamiatając wszystko pod dywan.
- Na szczęście Craig nie wygląda na tchórzliwego. Jego zdaniem Alphard Wayne produkował „vampir drug”, więc tym bardziej nie zamierza odpuszczać i dowiedzieć się prawdy. Razem z Chrisem i Haroldem jadą do Włoch.
- Rayflo wykorzystuje ich nieobecność i umawia się na kolejną „randkę” z Barrym. Czy zdoła kupić nieco czasu, by wyruszyć na ratunek swojemu podopiecznemu? Tak mniej więcej prezentuje się zawartość tomu trzeciego. Co o nim sądzisz?
- Z jednej strony następuje przełom, bo wreszcie dowiadujemy się  co oznacza słowo „Vassalord”, ale z drugiej... Mam nieodparte wrażenie, że tom drugi przyjemniej się czytało.
- To prawda. Akcja bardzo się komplikuje. Miejscami jest chaotycznie przedstawiona. Autorka niepotrzebnie tak miesza. Co rusz pojawiają się nowi bohaterowie. Przerost formy nad treścią. Manga byłaby równie ciekawa, gdyby skupiła się na głównym wątku. Od czasu do czasu wrzuca jakiś rysunek, który nawiązuje do przeszłości, jednak to za mało.
- Nie pozostaje nam nic innego, jak przeczytanie tomu czwartego :)
- Jasne...
- O co chodzi, lisku? Nie wyglądasz na zadowolonego :-/

- Bo nie jestem. Mam focha. Romans jest, ale nie rozwija się w kierunku, który lubię.
- Jesteśmy dopiero w połowie opowieści! Nie marudź i bądź cierpliwy!
- Nic na to nie poradzę. Chciałbym czegoś... więcej ^^
- A ponoć to ja jestem wybredna...*wzdycha*
- Wygląd Barrego to za mało, by mnie udobruchać ;P
- Czy nie wspominałeś, że przypomina ci Nefryta?
- Może... ;)
- W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak sprawdzić, co kryje tom czwarty albo wybrać inną, bardziej romantyczną mangę. Już nawet wiem, co to będzie. Jutro czeka Was niezła niespodzianka ;D
- Zapraszamy~ ^^

Joleen & Kitsune

poniedziałek, 6 lutego 2017

Recenzja mangi "All you need is kill" (tom 2) Hiroshi Sakurazaka, Takeshi Obata


Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Jak minął Wam weekend? Nasz tak szybko zleciał, że aż dziwne, że to już poniedziałek.
- Wiesz, co to oznacza? Nowe zmagania z egzaminami... -,--
- Super, nie? *nawet nie udaje, że odczuwa entuzjazm*
- *Entuzjazm? A co to jest? ;-;*
- W ramach relaksu sprawdźmy, co dzieje się u bohaterów mangi „All you need is kill”. Pierwszy tom był fenomenalny! Już dawno nie czytałem czegoś równie wciągającego („Ten count” się nie liczy :D) Nie mogłem się doczekać, co będzie dalej!
- Drugi tom jest nieco bardziej wyciszony i stonowany. Nie ma się co dziwić, ponieważ Keiji schodzi na dalszy plan. W zamian za to poznajemy bliżej Ritę. Jak zapewne pamiętacie, ta dzielna wojowniczka na polu walki nie ma sobie równych. Jaka jest jej historia?
- Bardzo smutna. Po pierwsze, tak naprawdę nie nazywa się Rita Vrataski! :O Swoją nową tożsamość zawdzięcza kradzieży paszportu. Pochodzi z niewielkiej miejscowości Pittsfield w Illinois, gdzie wiodła szczęśliwe życie gimnazjalistki.
- Niestety, mimiki zaatakowały także tam. Ojciec przed śmiercią kazał dziewczynce przeżyć. W zamian za to, ona również składa obietnicę – pokona wrogów i nie zginie.

„Rita nie uroniła ani jednej łzy.
Demon wojny nigdy nie płacze.”

- Podczas walki, podobnie jak Keiji, wpada w pętlę. Różnica polega na tym, że od razu zdaje sobie z tego sprawę. Co więcej, udaje się jej rozgryźć, na czym polega tajemniczy system wroga. Armia, po przeprowadzeniu niezbędnych badań, wykorzystuje jej niesamowite zdolności . W taki oto sposób, ta drobna i niczym nie wyróżniająca się dziewczyna, zostaje światowej sławy bohaterką.
- Aż w końcu przyjeżdża do Japonii, gdzie spotyka zapętlonego kolegę :D

„Jesteśmy nierozłączni. Oboje doświadczyliśmy pętli czasu, oboje przeżyliśmy koszmar niekończącej się bitwy, a teraz walczymy ramię w ramię...”

- Keiji z racji tego, że non stop powraca do dnia, w którym spotyka „stalową sukę” po raz pierwszy, a potem razem wyruszają do boju, miał okazję idealnie poznać jej styl walki. W związku z czym ta dwójka nie ma sobie równych. Czy to wystarczy, by stawić czoła najeźdźcom z kosmosu i przestać powracać wciąż w to samo miejsce? Koniecznie sprawdźcie :D
- Ze swojej strony możemy dodać tylko tyle, że ten tom zgubił nieco swój dynamizm na rzecz melancholii, co sprawia, że całość prezentuje się bardzo korzystnie.
- Jeśli dodamy do tego wątek romansowy, to...
- Wątek romansowy?! Chyba się troszeczkę zapędziłaś. Tam nie było żadnego romansu! :(
- Jak to nie było?! Oczywiście, że był!
- Ustalmy fakty – romans jest wtedy, gdy się całują. Czy oni się całowali?
- Nie, ale chodzenie w bieliźnie przy chłopaku można uznać za dość intymne, nie sądzisz? ;p
- Nie całowali się. Koniec tematu!
- Lisie, czy ty się robisz ślepy na stare lata?! Sceny między tą dwójką przepełnione są uczuciem! >.<
- Ja tam wiem swoje :D
- Co możemy jeszcze powiedzieć?
- Mangę czyta się szybko, rysunki są dobre, a historia nietuzinkowa i bardzo oryginalna.
- Warto także wspomnieć, że mangę uzupełniają cytaty z książki „Na skraju jutra/All you need is kill” Hiroshiego Sakurazaka, z których my również skorzystaliśmy.
- Dodatkowo dowiadujemy się dlaczego kombinezon Rity jest czerwony, a Keijiego niebieski, co pięknie ilustrują kolory okładek ^^
- Mamy nadzieję, że zachęciliśmy Was do lektury :)
- A już jutro pojawi się recenzja trzeciego tomu „Vassalorda”. To przynajmniej jest prawdziwy romans! :D *oberwał w głowę pokaźnych rozmiarów tomikiem*


Joleen & Kitsune

sobota, 4 lutego 2017

Recenzja mangi "Konbini-kun" Junko


Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Znowu nie wyrobiliśmy się na czas, wybaczcie...
- Na swoje usprawiedliwienie powiemy tylko tyle, że to był ciężki tydzień.
- To prawda... Egzamin goni egzamin, a to nawet nie połowa sesji :(
- Nie martw się, Królowo. Damy sobie radę. A jak nie, to zostaną nam pamiątkowe bluzy :D Joleen znalazła sklep, w którym zamówiłem bluzę z Shirotanim. Wiecie co będzie się działo, gdy ją w końcu dostanę? :D
- Wolę sobie tego nie wyobrażać... Już teraz ciężko z Tobą wytrzymać, lisie! Ciągle słyszę „kocham go”, „jest taki słodki”, „ożenię się z nim”...
- Królowo! Nie bądź zazdrosna! Przecież wiesz, że zawsze będę twoim wiernym poddanym! ;)
- No oby! xD
- Nie jestem aż taki zły, prawda? Są gorsi ode mnie *rozgląda się wokoło*
- Na przykład kto?
- Na przykład gimnazjalni koledzy Endou. Wywinęli mu bardzo brzydki numer, po którym chłopak totalnie się załamał i przestał chodzić do szkoły. Przez rok praktycznie nie opuszczał swojego pokoju, gryząc się z myślami. W końcu rodzice ruszyli mu na ratunek i przekonali wujka, by zatrudnił nieszczęśnika w swoim całodobowym spożywczaku.
- Pierwsze wyjście do ludzi przypomina koszmar – Endou jest cichy i zawstydzony, a do tego sytuację pogarszają ciągłe zaczepki ze strony innego pracownika. Rosły Yamai sprawia wrażenie, że niczego się nie boi. Wydaje się nadmiernie pewny siebie i traktuje innych z góry.
- Aż pewnego dnia nasz uke jest świadkiem sceny jak z filmu – mały, czarny kotek utknął na pasach. Z przerażenia nie może się ruszyć. Światło zmienia się na zielone, wściekli kierowcy trąbią na przerażone maleństwo...
- Nie martw się, kotku! Pomoc już nadchodzi! Czy to właśnie w tej sekundzie serce Endou zabiło nieco szybciej na widok odważnych poczynań kolegi? A może stało się to w chwili, gdy poinformował go, że chętnie przygarnie puchate zwierzątko, a ten się do niego uśmiechnął?
- W każdym razie, od chwili adopcji chłopcy zaprzyjaźniają się ze sobą.
- Yamai próbuje poznać prawdę o powodach, dla których nowy przyjaciel przestał chodzić do szkoły, jednak ten nie chce o tym mówić. Bardziej rozmowni okazują się dawni koledzy, którzy coraz liczniej odwiedzają sklep wujka. Na domiar złego z Endou jest kiepski kłamca. Nie potrafi ukryć swoich uczuć... Z wypiekami na twarzy wpatruje się w obiekt swoich westchnień.
- Jak zareaguje Yamai na wieść o tym, że jest przez niego kochany i czy szkolne tajemnice ujrzą światło dziennie, nie powiemy :)
- Ale nie martwcie się, bo to jeszcze nie koniec. Junko-sensei rozpieściła nas dodatkowym rozdziałem, pod tytułem „Miłość o poranku”.
- Licealista Mahiro codziennie rano spotyka się w pewnej kawiarni ze swoim starszym o sześć lat chłopakiem. Jego ukochany „jaśnie pan” Nari zdaje się go nieco lekceważyć. Spóźnia się na spotkania, nie oddzwania, nigdy nie ma czasu... W dodatku szkolny kolega twierdzi, iż powód jest tylko jeden – zdrada!
- W końcu przelewa się czara goryczy! Po kolejnej awanturze, pełnej żalów i niedomówień, ukochany każe mu przemyśleć swoje zachowanie. Zrozpaczony chłopak przestaje odwiedzać kawiarnię i wysyłać wiadomości.
- Po co ma to robić? Przecież wszystko jednoznacznie wskazuje na to, że był tylko zabawką w rękach starszego i bardziej doświadczonego mężczyzny.
- Czy aby na pewno? W takim razie dlaczego Nari tyra jak wół i nie wraca z pracy do domu?
- Odpowiedzi nie zdradzimy, ale żałujemy, że ta historyjka była taka krótka :(
- A jak ocenimy mangę jako całość?
- Wysoko :) „Konbini-kun” autorstwa Junko-sensei to świetny umilacz czasu. Romans rozwija się powoli, choć konkretnie.
- Są smutne momenty, i wesołe, i gorące :D Każdy znajdzie coś dla siebie.
- Przeczytałem ją kilka razy i zawsze znalazłem coś nowego. To bardzo dobrze świadczy zarówno o scenariuszu, jak i rysunkach, które są naprawdę ładne.
- Zachęcamy Was to kupna, bo manga jest fajna i z pewnością nie będziecie się z nią nudzić.
- Dajcie znać, czy „Konbini-kun” zadomowił się na Waszym regale, czy też nie. My go nikomu nie oddamy ^^
- Następną recenzją będzie zapewne drugi tom „All you need is kill”. Zapraszamy! :)

 Joleen & Kitsune

środa, 1 lutego 2017

Recenzja mangi "Vassalord" (tom 2) Nanae Chrono


Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Stęsknieni za mroczniejszymi klimatami, wracamy do serii „Vassalord” :)
- Dziś opowiemy Wam o naszych wrażeniach po lekturze tomu drugiego, który jest znacznie bardziej interesujący od swojego poprzednika.
- Zaczyna się niewinnie. Cherry i jego pan odbywają właśnie podróż samolotem...
- Lecz to nie jest zwykły lot, gdyż w jego trakcie dowiadujemy się na przykład jak wykorzystać samolotowy koc do niecnych celów, bądź co tak naprawdę dzieje się w pokładowej łazience ;)
- Serio? xD
- No cóż, Rayflo musiał się jakoś zemścić za to, że został zamknięty w skrzyni i oddany do luku bagażowego ;D
- Czyż wampir-cyborg nie obiecał mu, że następnym razem bardziej zadba o jego wygodę? :) W pierwszej klasie podają szampana, a koce są znacznie bardziej mięciutkie ^^
- Niestety, namiętne sceny tej dwójki zostają brutalnie przerwane przez znaną aktorkę i początkującą wampirzycę - Mirandę.
- A samolot za chwilę wybuchnie! Trzeba wysiadać! :O
- W trakcie lotu? Można sobie przy okazji coś połamać... Albo stracić rękę.
- Tylko jeśli jesteś wampirem ;P
- Pomimo licznych problemów, Chrisowi w końcu udaje się spotkać z Cheryl, która wyjawia mu wiele nieznanych szczegółów z życia jej krewnego, Arnolda Paole.
- Natomiast aktorka Miranda podpowiada, by znaleźli „Vassalorda”, co nadal nikomu nic nie mówi.
- Pojawia się także dawno nie widziany inspektor Craig Bernstein, który prowadzi śledztwo w sprawie poćwiartowania dwudziestu jeden ciał znanych celebrytów, znalezionych w nieszczęsnym samolocie.
- Za to Rayfelle przekazuje swojemu bliźniakowi wiadomość, że szuka go tajemniczy Barry. I nazywa „Addym”.
- Jakby tego było jeszcze mało, Harold - sparaliżowany dzieciak na wózku inwalidzkim, którego tatuś zarządza firmą farmaceutyczną, zajmującą się produkcją innowacyjnych leków, prosi o pomoc. Mały boi się, że zostanie porwany przez kochanego ojczulka. Co z tego wyniknie?
- Dobre pytanie. Odpowiedzi będzie trzeba poszukać w kolejnym tomie...
- Jak wypadła część?
- Z pewnością zawiła historia zaczyna się nieco bardziej klarować.
- To prawda. Tom drugi jest bardziej logiczny. Wreszcie widać, że autorka zaczyna realizować swoją wizję. Jej opowieść wiele na tym zyskuje. Irytuje mnie tylko ponadprzeciętna ilość imion poszczególnych bohaterów. Jeśli nie czytam zbyt uważnie, trudno się potem połapać o co chodzi.
- Rysunki wydają się znacznie lepiej dopracowane i przejrzyste. Jestem mile zaskoczony :)
- Ja także :) Zwłaszcza wątek romansowy jest bardziej doceniony :D (samolot rządzi ^^)
- Dziwny układ pomiędzy masochistycznym panem, a jego sługą z pewnością zasługuje na większą uwagę, prawda?
- Prawda, prawda. Lubimy, gdy „coś” się dzieje ;D
- Warto także wspomnieć o tym, że do mangi dodano dodatkowy rozdział „Zoul Half”. To chyba yuri...
- Nie wiem co to jest, bo nie przeczytałem do końca.
- Jak to nie?! Męczysz nawet najgorsze kaszaloty aż do deski *wredny chichot Królowej rozbrzmiewa w pomieszczeniu*
- Zawsze jest ten pierwszy raz... To była jakaś mangowa masakra, nie chce mi się nawet o niej wspominać. Po co marnować papier i miejsce na coś tak słabego?
- Zapytaj Chrono-sensei.
- Może to zrobię.
- Nie martwcie się. Ta historia nie ma nic wspólnego z „Vassalordem”, dlatego bez problemu można ją ominąć ;)
- I całe szczęście! :D
- Wkrótce wrzucimy Wam recenzję tomu trzeciego (znając życie, będzie jeszcze w tym tygodniu).
- Do zobaczenia jutro~


Joleen & Kitsune

PS Obiecany „Konbini-kun”... Też jutro :)