wtorek, 31 stycznia 2017

Recenzja mangi "All you need is kill" (tom 1) Hiroshi Sakurazaka, Takeshi Obata


Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Witajcie Kochani, dziś nie będzie gorącego romansu *wzdycha smutno* Gwarantuję jednak, że od czasu do czasu warto zrobić wyjątek.
- Zabieramy Was na pole bitwy! I to nie byle jakiej!
- Prześledzimy razem losy bohaterów pierwszego tomu „All you need is kill”. Historia zaczyna się bardzo niepozornie. Keijiemu Kiriya śni się straszny sen. Można śmiało rzec, że to prawdziwy koszmar, w którym zginął straszliwą śmiercią pokonany przez wrogów, a przecież jego chrzest bojowy odbędzie się dopiero nazajutrz. Ma przed sobą nie lada wyzwanie - razem z najsłynniejszym na świecie oddziałem wojsk lądowych USA stawi czoła „mimikom”, których głównym celem jest eksterminacja ludzkości.
- Nie martwcie się jednak o naszego słodziaka, bo nie jest zupełnie bezbronny. To „kombinezonowy”, czyli żołnierz wyszkolony do walki w automatycznych kombinezonach. Brzmi dumnie! I groźnie. A jak jest naprawdę?
- Gdyby serio był tak „wyszkolony” jak mówisz, nie umarłby na samym początku...
- Masz rację. Szczęście w nieszczęściu, że towarzyszyła mu wtedy Rita Vrataski - najlepsza i najbardziej doświadczona wojowniczka świata. Wyróżnia się w walce krwistoczerwonym kombinezonem oraz wielkim, ważącym 200 kg toporem, którym bez mrugnięcia okiem rozprawia się z najeźdźcami.
- Wygląda przy tym całkiem niepozornie. Zero mięśni, niski wzrost... Aż wierzyć się nie chce, że wychodzi z wojennych opresji bez szwanku.
- Wróćmy jednak do naszego nieszczęśnika. Skoro główny bohater ginie już a samym początku, to jaki sens ma dalsze rysowanie mangi?
- Gdyby chodziło o przeciętną historię, zgodziłbym się z tobą, Królowo, ale Keiji nie jest „zwykły. Jego życie ulega zapętleniu. Ciągle cofa się do poranka na dwa dni przed bitwą, by po raz kolejny stawić czoła rzeczywistości.
- Z początku w to nie wierzy (i ginie). Potem ucieka (i ginie). W końcu popełnia samobójstwo, strzelając do siebie z pistoletu kolegi (to, że ginie jest raczej oczywiste, prawda?). Decyduje więc, że to nie czas na łzy. Po męsku, niczym prawdziwi samurajowie, bierze sprawy w swoje ręce by przestać ginąć, bo śmierć, poza bólem, niczego nowego nie wnosi do jego pokręconego żywota.
- Za pomocą czarnego pisaka, umieszcza „5” na wierzchu swojej dłoni, zaznaczając w ten sposób ilość „powrotów”.
- „5” to skromna liczba, prawda? W dodatku jednocyfrowa...
- Nie zdradzimy Wam ile razu „wraca” do świata żywych w tym tomie xD
- Zamiast tego przejdźmy do najlepszej części tej mangi, czyli zmagań bohatera z samym sobą. Mozolnie, krok po kroku, pętla za pętlą, staje się coraz lepszym żołnierzem. Uczy się taktyki, zdobywa doświadczenie, potrafi nawet przewidzieć zachowanie przeciwnika.
- I kątem oka zerka w kierunku Rity, z której ust pada dosyć zaskakujące i z początku niezrozumiałe pytanie...

„Słyszałam, że w restauracjach w Japonii podają po posiłku darmową zieloną herbatę. To prawda?”

- Pierwszy tom jest tak wciągający, że przerwanie lektury jest niemożliwe! :)
- Zgadzam się! Scenariusz skonstruowano w taki sposób, że czytając odniosłem wrażenie, jakbym obserwował bohatera z bardzo bliska. Jego sukcesy i porażki szczelnie wypełniają wszystkie myśli, nie ma więc mowy o nudniejszych momentach.
- Keiji sprawia wrażenie nieco odrealnionego i pozbawionego uczuć, lecz trudno mu się dziwić. Jest mocno skupiony na swoim celu.
- A co jest jego celem?
- Nie ma wygórowanych pragnień. Chce żyć.
- Jego zmagania w tej nierównej walce warte są Waszej uwagi. 212 stron genialnej lektury, opatrzonej świetnymi rysunkami. Można chcieć więcej?
- Na szczęście od razu kupiliśmy tom drugi. Wystarczy więc pobiec do regału i szybciutko wrócić do łóżka z drugim tomem pod pachą, co też za chwilę uczynimy ;D
- Zapraszamy również na kolejną recenzję. Po tylu przeżyciach przyda się coś lekkiego. Wybraliśmy dla Was mangę „Konbini-kun”. Mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :)


Joleen & Kitsune

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Recenzja mangi "Vassalord" (tom 1) Nanae Chrono


Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Witajcie! Mamy nadzieję, że lubicie wampirze klimaty :D
- Lubią. Twój Sin przez dłuższy czas był główną maskotką bloga.
- To prawda :) A mówiłaś, że wampir-uke nie ma prawa istnieć...
- I nadal to podtrzymuję ;P
- W takim razie dlaczego namówiłaś mnie na kupno „Vassalorda” Nanae Chrono?
- Sama nie wiem. Może skusił mnie napis „KOMIKS DLA DOJRZAŁEGO CZYTELNIKA!”? xD
- Większość naszych „komiksów” jest tak oznaczona...
- Proszę nie marudzić i zacząć opowiadać!
- Rozkaz, Królowo :)  Głównymi podejrzanymi są: Johnny Rayflo, lat 42 oraz Charles J. Chrishunds, lat 28. Mieszkają razem. Dorobili się psa i kota.
- A o co ich oskarżamy?
- Zaryzykowałbym stwierdzenie, że o miłość :P Na pierwszy ogień idzie wampir Rayflo, który jest panem, a jednocześnie jedynym żywicielem stworzonego przez siebie... No właśnie, jak ten koleś ma na imię? Przedstawia się jako Charles, ale o sobie mówi też „Charley” lub „Chris”, za to przez swego towarzysza nazywany jest „Cherry” (czyli „kochanie” - jak słodko). Owy Cherry wraca do domu (i teraz uwaga, bo to jest dobre) po dwutygodniowej nieobecności (informacja ze strony 15), a już po chwili okazuje się, że były to jednak trzy tygodnie (strona 21).
- Imię to „pikuś”, bo skoro Rayflo jest wampirem, to kim jest jego towarzysz? Z naszej dwójki to ty jesteś „specjalistą” od umarlaków, więc może oświecisz mnie w tym temacie.
- Przyznaję, że wampir-cyborg, który marzy o tym, by być duchownym, a jednocześnie sam jest łowcą wampirów, traktującym swego kochanka jako prowiant, to dla mnie zupełna nowość xD *drapie się po głowie* Chociaż z drugiej strony na stronie 79 znajdziemy interesującą informację o tym, iż on również był niegdyś księdzem...  I zmienia się w nietoperza... To dużo, nawet jak dla mnie xD
- Pierwszy tom mangi kryje w sobie trzy rozdziały. W pierwszym łowca wampirów wyrusza do Pekinu, by wypełnić zlecenie zlikwidowania groźnego Heliogabala, którym okazuje się być nikt inny, jak uroczy Johnny we własnej osobie :D Pojawia się także księżniczka, która namawia go na powrót do zamku, cokolwiek to znaczy.
- Drugi rozdział, a zarazem kolejne zlecenie, to zagadka tajemniczych zdarzeń, które mają miejsce w jednym w kościołów. Naszej dwójce pomaga okularnica Cheryl, a partneruje jej żeńska wersja Rayflo.
- No i jest jeszcze rozdział trzeci – najkrótszy, a zarazem najfajniejszy ze wszystkich, gdyż opowiada o tym, jak księża-wampiry się poznali.
- Rozumiecie coś z tego? Pewnie niewiele więcej niż my :D Tak to jest, gdy przeczytało się dopiero pierwszy z siedmiu tomów...
- Jeszcze nie wiemy kim, bądź czym jest tytułowy „Vassalord”.
- Nie ogarniam też braku tłumaczenia z języka angielskiego niektórych zwrotów lub modlitwy „Ojcze nasz”.
- Mimo to, daję tej mandze kredyt zaufania i chętnie sprawdzę jak ta historia będzie się dalej rozwijać.
- Kreska jest średnia, chociaż długowłosy pan i jego sługa wyglądają całkiem całkiem ^^
- To prawda. I co ważniejsze, bardzo między nimi iskrzy (wspólne kąpiele, flirty). Niby nic się nie dzieje, ale... :D
- Dajcie znać, czy czytaliście już „Vassalorda” i czy te czarne tomy stanowią ozdobę Waszych kolekcji :)
- My poczuliśmy się uwiedzeni do tego stopnia, że zamówiliśmy kolejne, więc z pewnością niedługo ponownie zaprosimy Was do odbycia wspólnej podróży po wampirzym świecie.
- A już jutro na blogu pojawi się pierwszy tom mangi "All you need is kill". Zapraszamy :)


Joleen & Kitsune

niedziela, 29 stycznia 2017

Recenzja mangi "Olimpos" (tom 2) Aki


Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Tęskniliście za rajskimi ogrodami?
- My tak! :D Manga „Olimpos” jest tak piękna, że ciężko się od niej oderwać.
- To prawda. Jednak dla Was zrobimy wyjątek i podzielimy się naszymi wrażeniami po przeczytaniu drugiego tomiku.
- Aż łza się w oku kręci, że to już koniec... :(
- Proszę, nie płacz, bo i mnie zrobi się smutno... ;-;
- Jak zapewne pamiętacie urodziwy Ganimedes został porwany przez Apollona i uwięziony w zapierającym dech w piersiach ogrodzie. W czasie, gdy tak sobie siedzi i duma nad możliwościami ucieczki, bóg światłości opowiada nam o swoim boskim życiu.
- A żyje doprawdy „po królewsku” :) Ludzie budują mu wielkie świątynie, składają dary, a nawet ofiarowują najpiękniejszą laskę, jaką udało im się znaleźć :D
- Status boskości otwiera nowe możliwości, których nawet na Instagramie nie znajdziecie xD
- Przepych z najwyższej półki nie cieszy Apolla. Nie rozumie po co wyznawcy znoszą mu tony jedzenia i stawiają wielkie, marmurowe posągi.
- Bo wydaje się im, że wygląda jak paker z siłowni po sterydach.
- To nieprawda! Jest eteryczny, słodki i uroczy!
- Moim zdaniem określenie „przebiegły” lepiej do niego pasuje. Znudzony długowiecznością, razem z Hadesem, rozważają różne możliwości. Jedną z nich jest zniszczenie ziemi. Co ma z tym wspólnego przystojny książę Troi i czy ta opowieść zasługuje na włączenie ją w grono mitów, czy raczej greckich tragedii, sami musicie ocenić :)
- Ze swojej strony mogę powiedzieć, że pierwszy tom wywarł na mnie lepsze wrażenie.
- To prawda. Nie mamy na myśli spójności tej historii. O to nie musicie się martwić. „Olimpos” prezentuje równy poziom. Jednak tom drugi jest znacznie bardziej „filozoficzny”. Bohaterowie szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania, co miejscami jest nieco nużące.
- Apollo nie interesują ludzie ani inni bogowie. Nie do końca ogarnia zasady panujące w jego własnym świecie. Ożywia się tylko i wyłącznie w towarzystwie Ganimedesa. Co prawda nie jest to manga yaoi, ale między tą dwójką iskrzy, jeśli wiecie, co mam na myśli ;P
- Koniec jest bardzo rozczulający :) I pięknie narysowany.
- To prawda. Nie wyobrażam sobie ile czasu zajęło Aki-sensei stworzenie tak dokładnych i pełnych detali szkiców. Każda strona cieszy oko, choć pod względem emocjonalnym jest nieco gorzej.
- Ja także uważam, że można by było troszeczkę ulepszyć to i owo. Rozumiem, że nasze bóstwo jest znudzone, ale niepotrzebnie jest to na każdym kroku aż tak mocno podkreślane. Po pewnym czasie i mnie udzielił się ten nastrój.
- No i co ważniejsze, sensei ponownie dzieli się z nami zdjęciami ze swojego ogródka. Tym razem jest to zielony pomidorek, którego kilkoma zgrabnymi ruchami, przemieniła w Hadesa :D Musicie to zobaczyć!
- „Własne żarty bawią najbardziej” xD
- Nie inaczej ^^
- Czy jest to seria godna polecenia?
- Ze względu na grafikę - zdecydowanie tak. Jeśli chodzi o historię, to jest nieco gorzej. Plusem jest tematyka mitologiczna, która bardzo pasuje do stylu autorki.
- Mandze brakuje nieco akcji, która ożywiłaby atmosferę. Poruszonych zostało kilka wątków, lecz to wszystko.
- Ja odniosłem inne wrażenie. Czułem się tak, jakbym mógł przez chwilę przyjrzeć się życiu bóstwa, oglądając je przez dziurkę od klucza. Z przyjemnością nie raz sięgnę po te tomy ponownie.
- Zapraszamy Was na jutro. Pojawi się pierwszy tom „Vassalorda”, a dzieje się tam całkiem sporo ;)


Joleen & Kitsune

sobota, 28 stycznia 2017

Recenzja mangi "Ten Count" (tom 2) Rihito Takarai


Zdjęcie autorstwa: Joleen

- Puk, puk...
- Kto tam?
- Kurier Sebastian. Przywiozłem państwa paczkę *odpowiada radośnie*
- Czy w środku jest drugi tom „Ten count” Rihito Takarai?
- Nie wiem. Miałem to tylko dostarczyć.
- Połóż karton pod drzwiami i uciekaj!
- Nie wpuszczą mnie państwo? *dziwi się mężczyzna*
- To nie są żarty! *czaimy się na niego, uzbrojeni w wielki nóż, który pomoże nam uporać się z taśmą i folią zabezpieczającą – panu Sebastianowi włos z głowy nie spadł, serio :D*
- Ale podpis... *dostawca mang w dalszym ciągu wykazuje niczym nie uzasadnioną radość*

*Kitsuś niechętnie uchyla drzwi, coś bazgrze na panelu, po czym przechwytuje karton i pędem biegnie do swojej sypialni*

- Nareszcie! Masz pojęcie ile na niego czekałem?!
- Tak, tak... Weź go sobie, ja zajmę się pozostałymi „dziećmi” *błyszczące oczy Królowej dostrzegają jeden z wymarzonych tomików. Który? Powiemy Wam wkrótce :)*

*Mój skarb! Muszę koniecznie umyć ręce i mogę zabierać się za czytanie!*

- Warto było wstawać o świcie, by czaić się na kuriera? *śpiąca Królowa, to zła Królowa*
- Pytanie! Pewnie, że warto.

„Niech to będzie nasz pierwszy i ostatni uścisk dłoni.”

- To dramatyczne wspomnienie prześladuje Shirotaniego. Strata przyjaciela boli go na tyle mocno, że nie jest w stanie wyjść z mieszkania. Przestaje chodzić do pracy. Odcina się od otoczenia, nie odbiera od nikogo telefonu...
- Na szczęście prezes Kuramoto oraz Mikami, bliski znajomy z firmy, który wie o jego chorobie, trzymają rękę na pulsie.
- Mikami dzwoni do Kurose, by poprosić go o pomoc. Ten od razu reaguje. Prosi Shirotaniego o spotkanie w ulubionej kawiarni.
- Cierpliwość popłaca :D Roztrzęsiony mizofobik wpada do środka niczym tornado! Ale to nie wszystko. Żąda od terapeuty, by zostawił go w spokoju! Jego szczerość zostaje nagrodzona wyznaniem, którego się nie spodziewał – Riku go kocha ^^
- I pożąda „Jeśli będę przy tobie, prędzej czy później stracę nad sobą kontrolę i znowu cię dotknę”... Dotyk innych wzbudza w Shirotanim niepokój i obrzydzenie. Czy zrobi wyjątek dla swojego „przyjaciela”?
- Tym bardziej, że Kurose nie bawi się w półśrodki, jeśli wiecie co mamy na myśli :D Wystarczy pochwycić ofiarę i rzucić ją na swoje łóżko, a potem... Co sądzisz o drugim tomie? Równie udany jak pierwszy?
- Udany? To arcydzieło! Długo rozmyślałem czemu ta manga tak na mnie działa i w końcu wiem :)
- Podzielisz się z nami tą wiedzą? Nalegam ^^
- Królowo, zastanawiałaś się dlaczego oznaczono ją jako „+18”?
- Ze względu na wiadome sceny, które są w niej zawarte?
- Nie tylko dlatego. Między bohaterami wyczuwa się prawdziwą chemię :) Dorośli faceci, którzy stopniowo się w sobie zakochują. Coraz wyraźniej widać, że to co jest między nimi, powoli wymyka się spod kontroli. My jesteśmy zachwyceni, prawda?
- Tak :) Zdajemy sobie sprawę, że „Ten count” nie jest dla wszystkich. Jeśli jednak lubicie historie o nieco głębszym podłożu, to serdecznie polecamy!
- I zaczynamy mozolne odliczanie do tomu trzeciego...
- Nie martw się, nie będzie tak źle. Czym są te dwa miesiące wobec wieczności?
- Jak możesz? Czy ja ci wypominam, że twoja ulubiona seria utknęła na tomie trzecim?
- To zupełnie odmienna sytuacja.
- Jasne, jasne...
- Tom czwarty wyjdzie, zobaczysz! Niedługo będzie mój *lisia Królowa przechodzi ciężki atak paniki*
- Spokojnie... Zrobimy sobie kakao i będziemy się wspierać, tak jak robiliśmy do tej pory, dobrze? *lisek nie szczędzi czułości*
- Obiecujesz? *wpatruje się w niego załzawionymi oczami*
- Obiecuję ;)
- W takim razie zapraszamy Was na jutro. Wrzucimy recenzję drugiego tomu „Olimposa” :D


Joleen & Kitsune

piątek, 27 stycznia 2017

Recenzja mangi "Olimpos" (tom 1) Aki

Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Witajcie Kochani :) Nie wiem jak to się dzieje, ale ostatnio na nic nie mamy czasu.
- To się chyba nazywa sesja i nie wynika z naszego lenistwa...
- W takich sytuacjach powinno się zrelaksować i zupełnie zmienić otoczenie.
- To prawda, dlatego zapraszamy Was do boskich ogrodów gromowładnego Zeusa :) Musicie przyznać, że całkiem nieźle to brzmi, prawda? :D
- „Olimpos” autorstwa Aki-sensei to urocza dwutomówka, wydana przez Studio JG, którą ostatnio z przyjemnością przeczytaliśmy.
- „Boże, błagam cię, spełnij moje życzenie. Jeśli mnie wysłuchasz, zrobię wszystko, co zechcesz. Oczywiście pod warunkiem, że to nie będzie zbyt trudne.” Brzmi znajomo? :) Czy i Wam zdarzyło się modlić w podobny sposób?
- „Uważaj, czego pragniesz...” mówi stare i sprawdzone przysłowie :D
- Heinz był w szoku, gdy usłyszał „Umowa stoi”.
- Te słowa, pochodzące z ust samego Apllona, robią na chłopaku wielkie wrażenie. Bóg przenosi go do rajskiego ogrodu, pełnego białych kwiatów i bezkresnego nieba, utkanego milionami gwiazd, gdzie ponawia swą obietnicę. Spełni marzenie nieszczęśnika, ale nie za darmo...
- Sytuacja przypomina zaciąganie kredytu w banku. Czytaj uważnie drobny druczek na dole strony :D
- Nie jest aż tak źle. Pan słońca nie ma na myśli spłacania horrendalnych odsetek przez następne trzydzieści lat. Prosi o „drobną” przysługę. Mianowicie zależy mu, by mężczyzna wyprowadził z tego miejsca Ganimedesa, księcia Troi, którego Apollo porwał wieki temu.
- Jednak książę nie jest przekonany do tego pomysłu. Chociaż dobrze wie, że „bogowie nie kłamią”, to już dawno stracił nadzieję na wolność. Czas spędza na dogryzaniu pięknemu bóstwu, rozpamiętywaniu śmierci brata, a także nieudanych próbach odebrania sobie życia. Co z tego wszystkiego wyniknie? Odpowiedzi przyniesie dopiero tom drugi... A co możemy powiedzieć o pierwszym?
- Historia jest nietuzinkowa, przyznaję, jednak grafika... Grafika rzuca na kolana! Rysunki godne są prawdziwych bóstw greckich, bez dwóch zdań!
- To prawda. Autorka niesamowicie się postarała. Zarówno Apollo, jak i Ganimedes zasługują na efekt „WOW”.
- Największe wrażenie zrobiło na mnie pojawienie się w ogrodzie Zeusa (strona 171). Jeśli przerabialiście mity greckie na polskim, bądź historii, i zastanawiało Was jak mógłby wyglądać, to Aki-sensei spieszy z pomocą.
- Ta manga to małe arcydzieło pod względem boskości i doskonałości bohaterów. Chociaż historia jest raczej krótka, to jednak trudno przejść wobec niej obojętnie. Różnorodność osobowości głęboko zapada w pamięć.
- Ambitny Heinz, który marzy o bogactwach i możliwości poślubienia ukochanej kobiety. Apollo, który „hoduje człowieka”, i wreszcie nieco zgorzkniały książę. Nie będziecie się z nimi nudzić, gwarantujemy :)
- Na koniec drobny smaczek. Mając ten tomik z łapkach koniecznie zwróćcie uwagę na okładkę! Z Aki-sensei musi być niezła jajcara. Poproszona o wrzucenie jakiegoś zdjęcia, zdecydowała się podzielić swoją... cebulą xD Słuszna i wegańska decyzja. My ją w pełni pochwalamy :D
- Jak to zwykle bywa w przypadku krótkich serii, na dniach wrzucimy recenzję tomu drugiego. Spodziewajcie się także naszych zachwytów nad drugim tomem „Ten count”, a także wielkiego powrotu wampirów ^^
- Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć Wam przyjemnego i słonecznego dnia :)


Joleen & Kitsune

niedziela, 22 stycznia 2017

Recenzja mangi "Reversal" (tom 2) Karakara Kemuri


Zdjęcie autorstwa: Kitsune


- Dzień dobry! ^^ Jak Wasza niedziela? U nas pochmurnie i szaro :-/
- Taka aura nie sprzyja pracy twórczej...
- Mówisz tak, bo od kilku dni boli cię głowa.
- To prawda, boli :(
- Co powiesz na wirtualny spacer po Kioto?

- W twoim towarzystwie to będzie prawdziwa przyjemność! :D
- Wczoraj zrecenzowaliśmy pierwszy tom „Reversal”. Ponieważ to dość krótka seria, więc od razu wrzucamy część drugą. Jakie wrażenia po lekturze?
- Po pierwsze, w drugim tomie znacznie więcej się dzieje. Ayame nadal słyszy dziecięcą piosenkę, która przypomina o nieuchronności kolejnej rozgrywki. Pojawia się także masa pytań bez odpowiedzi, które dręczą małą maiko.
- Od poznanej w poprzednim tomie Ayame (tak, obie bohaterki noszą to samo imię), która jest jedną z uczestniczek rozgrywki, dziewczyna dowiaduje się, iż jedynym sposobem na ukończenie morderczej gry jest wypełnienie wszystkich misji. Zawodnicy skupili się wokół krwawego lidera, Daichiego, lecz ten układ nie odpowiada początkującej gejszy. Zwłaszcza, gdy zdaje sobie sprawę z faktu, że każdy, kto ginie w odwróconym Kioto, ginie naprawdę.
- Ayame przeciwstawia się więc Daichiemu i z pomocą swoich sojuszników oraz kilku zombie, szuka wskazówek, by powrócić do dawnego życia. Czy uda się jej ocalić pozostałych graczy i co ma z tym wspólnego jej „starsza siostrzyczka”- gejsza Maika, nie zdradzimy ;)
- Jeśli uważnie przyjrzycie się obu okładkom tej wyjątkowo pięknej mangi, od razu zwrócicie uwagę na fakt, iż tom pierwszy cieszy nas urodą Ayame. Jej siostra kusi z okładki tomu drugiego :D
- A sama manga?
- Obfituje w różne zawirowania, zaskakujące momenty. Autorka po raz kolejny wykazała dbałość o szczegóły. Rysunki są ładne. Przyjemnie się na nie patrzy. Moim zdaniem oba tomy, ze względu na wydanie, to przede wszystkim ozdoba każdej kolekcji. Kemuri-sensei włożyła sporo pracy w perfekcyjne odtworzenie budynków. Bohaterowie są różnorodni, i co ważne, nie wyglądają jak własne kopie, czego szczerze nie lubimy.
- Zgadzam się. Widać, że manga od samego początku powstawała z dużym rozmachem. Warto się z nią zapoznać chociażby dlatego, że tak przedstawione gejsze w wersji rysunkowej, to rzadkość.
- Zauważyłam, że bardzo je doceniasz :D
- To prawda. Są one ściśle związane z historią Japonii. Wiele osób postrzega je tylko jako „damy lekkich obyczajów”, co jest krzywdzące i nijak się ma do rzeczywistości. Są to kobiety wysoko wykształcone. Znają tradycyjne tańce, pieśni, wiersze. Sam ich wygląd to prawdziwa perfekcja. Żywe „dzieła sztuki”. Miały zabawiać gości elokwentną rozmową. Należą do świata, który powoli odchodzi...
- Tak samo jak zwyczaj pisania listów, poświęcania czasu bliskim, okazywanie szacunku starszym...
- Dla tych z Was, którzy są zainteresowani tematem, polecamy książkę „Wyznania gejszy” Artura Goldena (powstał także film pod tym samym tytułem, naprawdę niezły). Z jednej strony jest to świetny romans, lecz z drugiej autor odwalił kawał dobrej roboty, bo opisał wiele szczegółów z życia gejsz, które dotąd znane były nielicznym. To lektura warta nieprzespanej nocy :)
- Od poniedziałku spodziewamy się fali nowych mang, więc szykujcie się na mnóstwo recenzji! :D
- Wreszcie jakieś romanse!
- Miłej niedzieli! ^^


Joleen & Kitsune

sobota, 21 stycznia 2017

Recenzja mangi Reversal (tom 1) Karakara Kemuri


Zdjęcie autorstwa: Kitsune


Dawno, dawno temu...
- Czyli w miniony czwartek xD Wybaczcie, znowu mamy małe opóźnienie. Jest one spowodowane naszą depresją zimowo-mangową.
- Zapewne zastanawiacie się cóż to za nowy rodzaj depresji, prawda? Już śpieszę z wyjaśnieniami! Depresja zimowo-mangowa jest wtedy, gdy kupuje się dużo mang (np. drugi tom Ten Count, którego jeszcze nie dostaliśmy), przychodzi listonosz i z ponad dwudziestu zamówionych tomów dostajecie jeden... I to ten najbrzydszy...
- To będzie weekend bez romansów... Trochę nam przykro z tego powodu, dlatego też zdecydowaliśmy, że zabierzemy Was dzisiaj do Kioto - miasta Akashiego-sama <3
- Karakara Kemuri jest autorką dwutomowej mangi „Reversal”, wydanej przez Studio JG. Ostatnio znaleźliśmy je na półce, gdzie stały takie samotne i porzucone, ale zacznijmy od pierwszego. Główną bohaterką tego dzieła jest prześliczna maiko Koyuki, czyli Ayame Matsuyuki (praktykantkom nadawane jest nowe imię, ale nie będziemy się zagłębiać w zwyczaje gejsz, zainteresowanych odsyłamy do literatury, np. książki „Gejsza. Świat japońskiej tradycji, elegancji i sztuki” Johna Gallagher'a). Nasza uczennica uwielbia filmy o Kyoto Rangers, które wyzwalają w niej silne poczucie sprawiedliwości. W wolnych chwilach oddaje się marzeniom, co z pewnością ułatwia jej pokój pełen plakatów i figurek (skąd my to znamy ;D) swoich ulubieńców. Chciałaby chronić słabych i zapewnić wszystkim bezpieczeństwo.
- Z początku naiwne marzenie małej maiko nieco mnie irytowało. Okazuje się jednak, że ma ona swoje powody. Jakie? Nie zdradzę ;)
- Wróćmy jednak do fabuły. Wojownicza Ayame jest świadkiem niecodziennej sytuacji. Młody mężczyzna zostaje zaatakowany przez niewielkiego psa sąsiadów. Uciekając, porzuca przedziwny, okrągły przedmiot. Dziewczyna zabiera go ze sobą, by w wolnej chwili bliżej mu się przyjrzeć.
- W domu dochodzi do wniosku, że jest to jakaś gra. Przy pierwszej nadarzającej się okazji, wpisuje na panelu swoje imię i nazwisko.
- Jak wielkie jej jej zdziwienie, gdy po pewnym czasie ponownie spotyka właściciela zgubionego gadżetu, Takayukiego. Niestety, tym razem sytuacja, w której się znajdują, nie wróży niczego dobrego. Maiko bezustannie słyszy dziecięcą piosenkę, a przerażony młodzieniec odkrywa, że wybiła godzina 18:00, a to oznacza, że obydwoje zostają przeniesieni do odwróconego miasta... Czy uda się im odnaleźć wyjście, i co ważniejsze, jak w nowej sytuacji sprawdzi się gejsza walcząca o „miłość i sprawiedliwość”, tego dowiecie się dopiero z lektury.
- Zanim to nastąpi, podzielimy się z Wami naszymi wrażeniami. To twoja manga, więc możesz zaczynać :)
- Dziękuję, Królowo. To bardzo miłe z twojej strony ;) Zacznę więc od tego, że jako osoba, która żywo interesuje się kulturą kraju kwitnącej wiśni, nie mogłem przejść obojętnie obok mangi o gejszach :D Zwróćcie proszę uwagę na samą okładkę. To prawdziwe dzieło sztuki! Zdjęcie nie oddaje jej piękna, gdyż jest ona delikatnie tłoczona.
- To prawda. Manga wydana jest po prostu cudownie. Samo trzymanie jej w dłoniach daje dużo przyjemności. A gdy już się nią nacieszymy i przeczytamy?
- Autorka w niesamowity sposób rysuje gejsze. Wykazuje dużą dbałość o szczegóły, wzory na kimonie, ozdoby we włosach. Pod tym względem ociera się o prawdziwe mistrzostwo.
- Ale...
- *bierze głęboki wdech* Fabuła pozostawia dużo do życzenia. Pierwszy tom daje nam zarys głównych bohaterów, czyli wytwornej Ayame oraz gadającego psa - Aru (to ten sam, przed którym uratowała Takayukiego) i wspomnianego sprawcy całego zamieszania, który zgubił nieszczęsny panel.
- Poznajemy także innych graczy, którzy podobnie jak ta trójka, przedostali się do lustrzanego odbicia Kioto. Każdy dostaje swoją broń. Trzeba wypełniać misje. Można także korzystać ze specjalnych pudełek, w których znajdują się leki oraz inne niezbędne rzeczy. Ten motyw bardzo mi się podoba, bo jak z pewnością wiecie, uwielbiam gry RPG :D
- A ja za nimi nie przepadam. Spodziewałem się po tej mandze czegoś więcej. Nie widzę głębszego sensu w tym, że dajemy gejszy broń i każemy zabijać.
- Chwileczkę, chwileczkę! Ayame wcale nie chce nikogo zabijać!
- Za to inni gracze nie mają z tym problemu. Z równą łatwością pozbywają się zarówno wrogów, jak i sprzymierzeńców.
- To się nazywa dynamizm i elastyczność xD
- Może w twoich oczach. Dla mnie to rozczarowanie.
- Nie narzekaj. Rysunki są naprawdę całkiem, całkiem :)
- To prawda. Gejsza zdaje się błyszczeć :D
- Jesteś niezadowolony, bo nie ma wątku romansowego, prawda?
- Tak :(
- Chciałbyś, by ktoś ją uratował, a potem wyznał miłość i żyli długo i szczęśliwie?
- Królowo, jak ty mnie dobrze znasz :)
- To masz pecha :P Wspominałam już o tym, że Kioto to miasto Akashiego-sama. Bywa podstępne, złowrogie, zaskakujące... Właśnie tego się spodziewałam i nie zawiodłam się *-*
- Podsumowując, poszczególne panele głęboko zapadają w pamięć, lecz to wszystko.
- Jutro wrzucimy recenzję drugiego tomu. Przyznaję, że jeszcze go nie czytałam, więc z mojej strony pełna ekscytacja. Kitsuś ewidentnie musi przespać się z tematem (Shirotani, przybywaj!).
- Bez romansów, usycham :(
- Nie łam się. Możesz poczytać naszą „nowość”, czyli jedną z najbrzydszych mang, jakie kiedykolwiek widziałam! ^-^
- Też mi pocieszenie...
- Miłego wieczoru!


Joleen & Kitsune

wtorek, 17 stycznia 2017

Recenzja mangi "Beautiful days" Hiro Madarame

Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Wtorkowy wieczór. Za oknem mróz. A u nas? Herbata, mangi i błogi relaks...
- Lisie, ty chyba oszalałeś! W tym tygodniu mam cztery zaliczenia! Masz pojęcie ile muszę się jeszcze nauczyć?!
- W takim razie nie wszyscy oddają się błogiemu relaksowi xD Tak jak obiecaliśmy, dzisiaj przyjrzymy się z bliska mandze Hiro Madarame pod tytułem „Beautiful days”. Co ciekawe, po raz pierwszy mamy zupełnie różne opinie, więc...
- „Różne opinie”? Próbujesz ukryć fakt, że PO RAZ PIERWSZY nie przeczytałam mangi do końca!
- No cóż, Królowo. To twój wybór, ale zacznijmy od początku :) „Beautiful days” opowiada historię Asahiego. Jako dziewięcioletnie dziecko został on porzucony przez swoją matkę. Zagłodzony i w bardzo złym stanie liczy na to, że kobieta po niego wróci... Niestety, nic takiego nie ma miejsca. Za to pojawia się Natsume – student, który stawia właśnie pierwsze kroki na szczeblach zawodowej kariery. Nie umie przejść obojętnie wobec umierającego na ulicy dziecka. Przygarnia chłopca do siebie, dając mu dom.
- Z tego co pamiętam, nienawidzisz historii, w których ktoś zostaje przygarnięty wprost z ulicy...
- To prawda, lecz ta manga jest inna. Sposób, w jaki autor zilustrował te wydarzenia, jest po prostu wstrząsający...
- Mam inne zdanie na ten temat...
- Wróćmy do naszej historii. Mija siedem lat. Asahi nadal mieszka ze swoim wybawcą. Chodzi do szkoły, zajmuje się domem, licznymi zwierzętami, które jego „wujek” przyprowadza z ulicy. Opiekuje się także samym Natsume, który mnie osobiście nieco rozczarował. Wydawało mi się, że skoro ktoś potrafi okazać serce porzuconemu dziecku, czy kiciusiowi, to jego charakter będzie bardziej poukładany. Tymczasem Natsume jest roztrzepanym bałaganiarzem, który lubi zakrapiane imprezy i często sprasza do domu przygodnie poznanych partnerów, dokładając Asahiemu dodatkowych obowiązków. Niektórzy z nich zostają na jedną noc, inni na dłużej. Generalnie nie potrafi on ogarnąć swojego życia uczuciowego, przez co ciągle jest sam.
- Aż pewnej nocy robi coś naprawdę złego. Wraca pijany do domu i wymusza na swoim podopiecznym pocałunek... Jakby tego było mało, następnego dnia pojawia się Hiromi, jego nowy chłopak, z którym umawiał się na studiach. Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, co to oznacza dla Asahiego, prawda?
- Manga kryje w sobie także drugą historię. Misato Kawano związał się z przystojnym doktorantem. Nie zapałał do niego gorącym uczuciem. Wprost przeciwnie. Kieruje nim zemsta... Jak się okazuje, także jego wybranek, Mei, widzi w „Sato” tylko substytut kogoś innego... Co z tego wyniknie? Musicie koniecznie przeczytać, bo jest to najbardziej pokręcona i wciągająca opowieść, jaką kiedykolwiek miałem w łapkach :)
- I to nas właśnie poróżniło... W moich oczach Madarame-sensei nie umie rysować. Rysunki są wstrętne, rozmyte i bardzo trudno się na nie patrzy. Z kolei dla Kitsusia, przypominają one akwarele... I niech nie zwodzi Was ta wyjątkowo piękna okładka! Środek jest po prostu okropny! >.<
- Zgadzam się w kwestii okładki. Jeśli przyjrzycie się jej z bliska, zakochacie się :D Jednak nie jest to manga dla każdego. Rozdziały w niej zawarte są tragediami. Bohaterowie nie wiodą słodkiego życia. Nie ma tam żartów, czy lajtowych gagów. Sposób narracji także jest inny. Większość tekstu stanowią przemyślenia, z których dowiadujemy się sporo o wnętrzu naszych narratorów. Dialogi zdają się być okrojone do minimum. Całość robi piorunujące wrażenie.
- Tylko pod warunkiem, że dodajesz ideologię gdzieś, gdzie jej nie ma. To wyjątkowo brzydka manga o przepięknej okładce...
- Mylisz się. To bardzo trudne perypetie miłosne, przepełnione ludzkimi tragediami. Konające na ulicy dziecko, które z głodu słyszy głosy, samobójstwo z powodu zdrady, zaborczość i spora dawka zazdrości.
- Sami musicie ocenić, czy warto zapoznać się z tą mangą bliżej. Ja uważam, że nie.
- A ja uważam, że to pozycja obowiązkowa. Nie każdego z Was uwiedzie, to pewne, ale te rozmyte obrazy zapadają głęboko w pamięć i o to chodziło autorowi :)
- Jeśli czytaliście „Beautiful days” lub inne dzieła Madarame-sensei, koniecznie dajcie znać co o nich sądzicie.
- Na kolejną recenzję zapraszamy już w czwartek. Będzie to albo drugi tom Ten Count, albo...
- Nie mów, zrobimy im niespodziankę ;)
- Niespodziankę? Myślisz o tym samym, co ja? ^^
- O słodyczach? Zawsze! xD
- Niech będą słodycze ;P To do czwartku! ^^


Joleen & Kitsune

niedziela, 15 stycznia 2017

Recenzja mangi "Loveless" (tom 1) Yun Kouga


Zdjęcie autorstwa : Joleen

- Jak tam Wasz weekend? Bo u nas praca wre! :D
- To prawda. Zauważyliście, jak wiele recenzji pojawia się w tym roku? Jesteśmy z siebie bardzo dumni ^^
- Dzisiaj przyjrzymy się z bliska mandze „Loveless” autorstwa Yun Kouga.
- Mangę kupiliśmy już jakiś czas temu i powiem Wam w sekrecie, że od razu przeczytałam ten tomik, ale Kitsuś... strasznie kręcił nosem ;-/ Zmusiłam go do obejrzenia pierwszego odcinka anime i nie rzucił go na kolana...
- Kocie uszka, ogonki i koleś w bandażach... To był początek mojej yaoistycznej drogi, więc uznałem, że pora wyznaczyć jakieś granice.
- I wyznaczyłeś. Zaczęliśmy oglądać coś innego! xD Jednak ostatnio mamy fazę na sprzątanie (nauki kaprala Leviego nie poszły w las xD), a poza tym chcemy, by recenzje były różnorodne ;) Wydobyliśmy więc ten tomik i co?
- Szczerze? Po lekturze jestem mile zaskoczony. Zaciekawiła mnie ta seria, ale zacznijmy od fabuły. Na początku mocny akcent – mianowicie morderstwo.
- Brat głównego bohatera, Ritsuki Aoyagi, zostaje zamordowany w tajemniczych okolicznościach. Co więcej, to nie jest jego jedyny problem. Cierpi on na amnezję. Pamięta jedynie ostatnie dwa lata, a jego matka uważa, iż nastąpiła w nim jakaś podejrzana zmiana. Czeka, aż wróci "dawny Ritsuka", bo na obecnego syna nie może patrzeć i często rzuca się na niego z pięściami.
- Przemoc w domu to przykra sprawa...
- Jednak chłopak się nie poddaje. Dzielnie walczy o przetrwanie. Uczęszcza na terapię, przenosi się do innej szkoły, gdzie zdobywa nowych przyjaciół. Wolny czas chętnie poświęca na czytanie.
- Jak na razie nie dzieje się nic niezwykłego.
- I to jest najlepsze :D Na jego drodze pojawia się przystojny student, Sobi. Oświadcza, że jest jego żołnierzem i spełni każde polecenie. Wyznaje mu także miłość i nie szczędzi czułych słów oraz gestów.
- Czułych gestów? On go niespodziewanie całuje! Nikt się tego nie spodziewał!
- Ja się spodziewałam :D Ostatecznie to dobrze zapowiadający się romans. Uwielbiam długowłosych seme, a Sobi jest artystą, pali papierosy, wygląda zniewalająco w okularach i zna masę zaklęć. Czy potrzeba czegoś więcej?
- Nasz mały uke pozostaje trochę w jego cieniu.
- Ritsuka czuje się zagubiony. Z jednej strony cierpi po stracie brata i z powodu złego traktowania przez matkę. Jego rycerz w srebrnej zbroi/żołnierz również nie wydaje mu się obojętny, lecz pojawia się i znika, nie udzielając żadnych odpowiedzi.
- Zmarły braciszek zostawia im pośmiertne wiadomości na wysłużonym PC-cie i każe szukać morderców – Siedmiu Księżyców.
- Podsumowując - mamy tu magiczne pojedynki, tajemnice oraz sporą dawkę wyznań :) Moim skromnym zdaniem Sobi nie ma sobie równych w tym temacie :)
- Ponieważ dysponujemy tylko pierwszym tomem, więc nie wiemy jak ta historia potoczy się dalej.
- Mów za siebie :P
- To podziel się z nami swoją wiedzą :)
- Do tej pory ukazało się dwanaście tomów mangi, a na tym nie koniec! :D
- Aż dwanaście... Nie wiem, czy zniosę aż tak zmasowany, koci atak...
- Jest jeszcze wzgardzone przez ciebie anime. Całe dwanaście odcinków. Masz ochotę obejrzeć?
- Może...
- No proszę! Nawet mojego liska da się jeszcze wychować! :D
- Dajcie znać co sądzicie o „Loveless”. Czytaliście dalsze tomy? Oglądaliście anime?
- Kreska jest całkiem przyzwoita, chociaż okładka z pewnością na to nie wskazuje. Musieliśmy ją nieco podrasować futerkiem xD
- Zgadzam się. Jeśli trafimy na fajną promocję, to może wzbogacimy kolekcję o dalsze tomy, o czym będziemy Was na bierząco informować.
- Wszystko jest możliwe :)
- Wpadnijcie we wtorek. Zajrzymy do wnętrza „Beautiful days” ^^


Joleen & Kitsune

piątek, 13 stycznia 2017

Recenzja mangi "Szkarłatny kwiat" Tomoki Hori

Zdjęcie autorstwa: Kitsune
- Dobry wieczór~! Przybywamy do Was z nową recenzją! :D
- Tym razem bez zbędnych opóźnień, za to ze sporą dawką emocji. Jesteście gotowi? To zaczynamy!
- „Szkarłatny kwiat” autorstwa Tomoki Hori kupiliśmy w zeszłoroczne wakacje. Chociaż tomik nie grzeszy ilością stron, to jednak kryje w sobie aż trzy historyjki. Pierwsza, a zarazem najdłuższa, dotyczy Kazumy - członka Yakuzy, który zostaje ranny w czasie mafijnych porachunków. Szukając schronienia, trafia do ogrodu Yukihiro.
- Młody panicz postanawia udzielić mu pomocy. Zabiera nieszczęśnika pod swój dach, gdzie z pomocą oddanych służących, Fukumi oraz Miyi, dbają o Kazunia dniem i nocą.
- Oczywiście ich nowy podopieczny nie ukrywa przed nimi kim jest i co zrobił, a domownicy zdają się nie zwracać uwagi na fakt, że prasa rozpisuje się o głośnym zabójstwie szefa mafii, a policja puka do ich drzwi...
- Dzieje się coś zupełnie innego. Kazuma po raz pierwszy w życiu ma okazję, by przemyśleć swoje postępowanie. Przekonuje się na własne oczy, że życie może wyglądać inaczej, niż do tej pory sądził.
- Do podobnych wniosków dochodzi piękny Yukihiro, który od zawsze spełnia oczekiwania innych, nie myśląc przy tym o sobie i własnych potrzebach.
- Przypadkowe spotkanie, szkarłatny kwiat na śniegu, połączy ich losy na zawsze...
- Kolejna historia ma tytuł „Od pierwszego wejrzenia”. Autorka zabiera nas na uniwersytet, gdzie uroczy okularnik Liam nie spuszcza wzroku z przystojnego Maddoxa. Jest zbyt nieśmiały, by podejść i zagadać, więc wodzi wzrokiem za ciemnowłosym.
- Skąd u niego takie dziwne hobby?
- Dobre pytanie :D Czy to zwykłe zauroczenie, czy coś znacznie poważniejszego?
- Liam będzie miał okazję to sprawdzić, gdy jego okulary zostaną zniszczone, a na pomoc rzuci się nie kto inny, jak właśnie Maddox we własnej osobie.
- W dodatku słono sobie policzy za ten akt miłosierdzia.
- Daj spokój, to tylko pocałunek ;)
- Tylko?
- Za to jaki namiętny! :D
- Przejdźmy może do ostatniej, a zarazem najciekawszej opowieści.
- Jak sobie życzysz. „Zagubione we mgle” to bardzo ciekawy dramat. Opowiada o nieszczęśliwej miłości, ale po kolei. Ethan traci ojca, z którym nie łączyły go zbyt bliskie relacje. Jednak bardziej niż śmierć najbliższego członka rodziny, dręczy go pojawienie się na cmentarzy znajomo wyglądającego mężczyzny. Kim jest tajemniczy Oliver? Co go łączyło z ojcem? I co ważniejsze... co go łączyło z samym Ethanem?!
- Tego Wam oczywiście nie zdradzimy, bo jesteśmy wredni :D
- 174 strony, trzy zupełnie inne spojrzenia na miłość. Jak ci się podobały?
- Mam mieszane uczucia w stosunku do tej mangi. Zarówno kreska, jak i sama fabuła, nie rzuca na kolana.
- Masz rację. Po przeczytaniu nie ma efektu „WOW” :(
- Czytając ją pierwszy raz, zrobiła na mnie większe wrażenie. Gdy sięgnąłem po nią dzisiaj, wydała mi się prosta i trochę infantylna. Jednak najbardziej irytuje mnie fakt, że bohaterowie wszystkich tych opowieści, są do siebie bardzo podobni.
- To prawda. Mają różne fryzury, lecz te same twarze. Czułam się tak, jakbym widziała ich w różnych rzeczywistościach xD
- Muszą się bardzo kochać, skoro ciągle się odnajdują.
- Zawsze mnie to dziwi... Manga jest niezła, rysunki staranne, więc czemu sensei powiela bohaterów w nieskończoność? Przecież nie brakuje jej talentu. Mogła się bardziej postarać! -,-
- Dla mnie to silny, drugi rząd, a dla ciebie?
- Dla mnie też. Moje życie nie odmieniło się na lepsze po lekturze. Nie było magii. „Szkarłatny kwiat” ma swoją głębię, ale trzeba się naprawdę wysilić, by ją dostrzec.
- Autorka ma potencjał, lecz odniosłem wrażenie, jakby się wahała, by w pełni rozkwitnąć :)
- Piękna metafora ;P Proponuję, by na tym zakończyć nasze rozważania.
- Kolejna recenzja pojawi się prawdopodobnie w niedzielę. Zmierzymy się wtedy w pierwszym tomem „Loveless”.
- Już teraz serdecznie Was zapraszamy ^^
- Miłego weekendu~ :D


Joleen & Kitsune

środa, 11 stycznia 2017

Recenzja mangi "Keep out" Hirotaka Kisaragi i Yuka Hichiwa

Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Dobry wieczór :) Śpicie już?
- Nie śpijcie! :D Specjalnie dla Was napisaliśmy nową recenzję! ^^
- Miała się ukazać wczoraj... *zawstydzony chowa się za swoim puszystym ogonem* Bardzo Was przepraszamy za to małe opóźnienie. Niestety, studenckie życie nie jest proste... Dzielnie walczymy z testami z ekonomii. Póki co tylko trzy z nich zaliczyliśmy na 100%, a czeka nas jeszcze egzamin...
- To twoje zadanie. Ja w tym czasie sobie poczytam ;P
- Tym razem mamy prawdziwą „perełkę”. „Keep out” to manga idealna. Jest pięknie narysowana, historia romantyczna i niesamowicie wciągająca, a co najważniejsze, ma aż 250 stron! Jestem w niej bezgranicznie zakochany ;)
- To prawda. Odkąd Kitsuś wyjął ją z kartonu, nie potrafi się z nią rozstać. Nawet pierwszy tom Ten count poszedł w odstawkę... Boję się, co będzie dalej... xD
- Potem będziemy się tym martwić :P Zanim opowiem Wam o tym cudzie, spójrzcie na okładkę. Przedstawia ona ciemnowłosego właściciela koncernu - Kagamiego oraz przepięknego ochroniarza - Fuyukiego. Radzę Wam dobrze przyjrzeć się (zwłaszcza temu drugiemu). Właśnie tak powinni wyglądać wszyscy bohaterowie mang yaoi! Gdy go widzę, moje serce krzyczy „TAK!” i robi doki-doki :D
- Jak ja mam pracować w takich warunkach... Ogarnij się, lisie... -,-

- Królowo, nic nie rozumiesz. To on! Ideał uke! Ma loczki, pistolet, róże, garnitur... Wspominałem już o loczkach?
- Tak, wspominałeś... A ideałem uke jest dla mnie Peter Parker aka Andrew Garfield (zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach na Złotych Globach! *Q* Przez kilka ostatnich dni nie potrafię myśleć o niczym innym! >.<). I Peter nie ma loczków... Wracając do tematu. Kagami ma licznych wrogów, którzy bez mrugnięcia okiem wpakowaliby mu kulkę w łeb.
- Właśnie dlatego potrzebuje Fuyukiego :) Ponętny ochroniarz ma jednak swoje plany. Jest świetnie wyszkolonym antyterrorystą. Marzy o czymś poważniejszym, niż niańczenie rozkapryszonego i wiecznie narażającego się na niepotrzebne ryzyko biznesmena.
- To prawda. Jeśli dodamy, że został on oddelegowany do ochrony osobistej na specjalne życzenie swojego szefa, sytuacja nieco bardziej się krystalizuje, prawda?
- Powiedz wprost – Kagami jest tak bardzo zakochany w tym słodziaku, że prosi go o rękę już na 23 stronie! :D Jego uczucia są wprost proporcjonalne do olbrzymiego pierścionka, który wybrał dla swojego ukochanego...
- Nie wahałabym się ani chwili :P
- Serio? Fuyuki jest innego zdania ;)
- Trafiła kosa na kamień. Zdeterminowany Kagami nie cofnie się przed niczym, by zdobyć serce swojego wybranka i udowodnić mu siłę swojego uczucia. Czy mu się uda?
- I co ważniejsze, czy zdoła przy tym zachować życie? Tego wszystkiego dowiecie się kupując mangę :)
- Chwileczkę! Ta manga to „perła” nie bez powodu! Za plecami głównych bohaterów rozgrywa się równie namiętny, chociaż sekretny romans :)
- Osobisty sekretarz Kagamiego, przystojny i doskonale zorganizowany, Shen Yi rozkochał w sobie Kadokurę, bezpośredniego przełożonego Fuyukiego. W dodatku, by go zadowolić, zamienia się w kota :D Czy można chcieć więcej?
- Gorąco zachęcamy Was do zakupu! :) Z tą mangą z pewnością nie będziecie się nudzić. Uwiedzie Was równie szybko, jak Kitsusia :D
- Ja nie jestem uwiedziony, a zakochany ;P
- Pierwszy rząd na półce?
- Na jakiej półce?! Będę z nią spał!
- Nie możesz z nią spać. Pogniecie się. Co powiesz na taki mały podeścik?
- Nie oddam jej! Chcę się nacieszyć loczkami Fuyukiego... !
- To może bardziej eksponowane miejsce? Postawimy ją przy „Złamanych skrzydłach”. Co ty na to?
- Nie! *tuli do siebie to bezcenne arcydzieło*
- Kitsuś, daj mi poczytać...
- Nie!
- Muszę wziąć sprawy w swoje ręce, a już teraz zapraszam na kolejną recenzję. Specjalnie dla Was wybraliśmy „Szkarłatny kwiat”. Do zobaczenia w piątek~! ;)


 Joleen & Kitsune

niedziela, 8 stycznia 2017

Recenzja mangi "Ty i ja etc." Kyugo

Zdjęcie autorstwa : Joleen


- Niedziela... Mój ulubiony dzień tygodnia :) Oznacza pyszny obiad, spacer i błogie lenistwo.
- Czyli dzień jak każdy inny, z tą różnicą, że spadł śnieg i marzniemy.
- Oddam ci większą część pluszowego kocyka i zrobię herbatkę *wpatruje się wzrokiem szczeniaczka, gotowy, by spełnić wszystkie pragnienia Królowej*
- To jedna z twoich licznych obietnic... *wzdycha nieprzekonana* Obiecałeś, że napiszemy recenzję, więc pora podzielić się naszymi przemyśleniami na temat mangi „Ty i ja etc.”, autorstwa Kyugo.
- Manga podzielona jest na kilka rozdziałów, czego osobiście bardzo nie lubię. Niewielu autorów jest w stanie stworzyć na tyle dobrze narysowane i napisane historie, aby zapadły głęboko w pamięć. Jak na tym tle wypada Kyugo-sensei? Dość marnie. Musiałem przeczytać mangę jeszcze raz, żeby przypomnieć sobie bohaterów. To wielki minus.
- Nie jest tak źle. „Pewnego dnia, my...” opowiada historię dwóch przyjaciół z dzieciństwa, których łączyła wspólna pasja – baseball. Iku i Kanai nie mieli sobie równych. Aż pewnego dnia doszło do groźnego wypadku... Lata lecą, jednak silna więź pozostaje. A potem jeden pocałunek sprawia, że „nasz świat jest teraz taki słoneczny”.
- Promienie słońca zaczynają parzyć w ostatnim rozdziale, gdy „Nasze etc.” dobiega końca :D
- Jedyny plus tej historii jest taki, że Kanai czyta sobie mangi yaoi, co bardzo mi się podobało xD
- Rozdział drugi „Korowód kwitnących wiśni” to kolejna szkolna historyjka. Tym razem z koszykówką w tle. Takie małe „Kuroko no Basket” ;)
- Takahisa Sugaya jest uczniem drugiej klasy liceum i poszczycić się może faktem, że wszystkie lasencje lecą właśnie nana niego. Oczywiście chłopak nie jest głupi. Wykorzystuje ich naiwność na maksa, zaliczając kogo i gdzie się da.
- Pewnego popołudnia jest świadkiem namiętnej sceny, która rozgrywa się pomiędzy szkolnym prymusem - Yu Fujishiro, a jednym z nauczycieli.
- Przerażony faktem, że wszystko się wyda, Yu płaci mu za milczenie. Ten drobny incydent, a także to, że wreszcie może porozmawiać z kimś o swoich uczuciach, zbliża chłopaków do siebie. Teoretycznie niemożliwe, ale nie w mandze...
- Oprócz wspomnianych już przez nas historyjek, na zakończenie zostało dwuczęściowe „Piękne jutro”.
- Znany pisarz, Tatsushi Kuwahara, znajduje przed domem syna swojego dawnego wykładowcy, Akirę Shinozakiego, który „kona z wycieńczenia”. Przybył do Tokyo bez kasy i planu, więc jego sytuacja nie jest zbyt różowa (znalezieni chłopcy nigdy nie wróżą niczego dobrego :D).
- Na szczęście edytorka, pani Ito, przejmuje dowodzenie i zmusza pisarza, by przygarnął dzieciaka do czasu, aż ten znajdzie pracę i stać go będzie na mieszkanie.
- Wszystko układa się dobrze do chwili, gdy okazuje się, iż ojciec Akiry nie żyje. Pisarz zabiera chłopaka i postanawia odwiedzić jego rodzinny dom. Czego dowie się na miejscu, tego Wam nie zdradzimy :D
- Pięć rozdziałów... Co o nich sądzisz?
- Najsłabszym ogniwem jest „wiśniowa opowiastka”, która najmniej mi się podobała.
- Masz rację. Gdyby zamiast niej pojawił się dodatkowy rozdział o baseballu czy pisarzu, nie uznałbym tego za wielką stratę.
- Grafika też jest bardzo przeciętna. Część rysunków mało starannych. Lubię dynamizm, ale sensei sama wspominała, że to jej pierwsze BL i ma wiele niedociągnięć.
- Nie było tragicznie, ale mogło być lepiej.
- To prawda, mogło.
- Czy warto wydać 19,90 zł?
- Dobre pytanie. Po przeczytaniu nie było efektu „wow”. Bardzo przeciętna pozycja, chociaż ładnie i bezbłędnie wydana.
- Drugi rząd na półce, prawda?
- Nie inaczej ;D
- Dziękujemy Wam za wspólnie spędzony czas.
- Kolejna (tym razem bardziej pozytywna ;p) recenzja dotyczyć będzie mangi, którą każdy z Was powinien mieć, bo jest GE-NIAL-NA!
- Domyślacie się, który tytuł mamy na myśli? ^^
- Może mała podpowiedź? Na okładce są róże :)
- Zajrzyjcie do nas we wtorek! Do zobaczenia~!


Joleen & Kitsune

czwartek, 5 stycznia 2017

Porównanie: Croquis VS Liberty Liberty!

Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Witajcie! :) Przed Wami nie lada gratka!
- Postanowiliśmy skonfrontować obie mangi tej samej autorki - Hinako Takanagi.
- Chodzi oczywiście o recenzje „Croquis” oraz „Liberty Liberty!”, które już od dawna znajdują się na blogu (jeśli jeszcze ich nie przeczytaliście, teraz jest najlepsza okazja, żeby to nadrobić! ^^)
- Jak z pewnością zauważyliście, mangi nie przypadły nam do gustu. Polskie wydanie jest staranne i nie zawiera błędów. Niestety, to trochę za mało, by cieszyć się z zakupu.
- Po pierwsze – fabuła. W obu mangach leży i kwiczy. Zarówno historia modela ASP, który odkłada pieniądze na operację powiększenia biustu, jak i chłopaka, który uciekł z domu i wylądował zarzygany na śmietniku... Trudno uznać za „wyjątkowo wciągające”.
- Wspominaliśmy także o tym, że wina leży ewidentnie po stronie autorki, która choć obdarzona talentem, to jednak nie potrafiąca rozkochać w sobie czytelników.
- Nie mów tak. Może są osoby zadowolone z zakupu?
- Może... To chyba wyzwanie dla naszych czytelników (jeśli ktoś z Was uważa inaczej, nich przemówi teraz, albo odsunie się od okna, bo będę rzucać :D)
- Inną rzeczą, która nie daje mi spokoju, jest podobieństwo obu par. W pierwszej chwili byłem pewny, że to wydanie dwutomowe, bo nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by wskazać minimum 10 powtarzających się szczegółów, choćby na podstawie okładek.
- No i nie zapominajmy o moim ulubionym - Takanagi-sensei, lubiącej chłopców przebranych za dziewczynki :P Niegrzeczna, oj niegrzeczna...
- Za to sceny seksu zupełnie rozłożyła.
- Albo o nich zapomniała, jak to miało miejsce w wypadku „Liberty Liberty!” xD
- Obaj mali uke mają obsesję na punkcie pracy, której poświęcają się bez reszty. Z kolei seme żyją swoim życiem, nie zwracając na nic uwagi.
- Który tom jest lepszy, a który gorszy?
- Trudne pytanie. „Liberty Liberty!” ma bardziej rozbudowaną fabułę niż „Croqius”.
- To prawda, lecz w „Croquis” są dodatkowe historyjki „Moja pierwsza miłość” część 1 i 2 oraz „Spadająca gwiazda”, która najbardziej mi się podobała.
- Pamiętajcie także o tym, że Joleen przeczytała prawie wszystkie (te lepsze) mangi yaoi, a ja jestem wyjątkowo wymagającym poszukiwaczem romansów :D Nie zadowala nas byle co!
- Reasumując, oba tomy nie są warte uwagi i przypominają kolejne odcinki „Na wspólnej”... Liczycie na to, że Roman wróci do alkoholu lub zacznie piec „ziołowe ciasteczka”, a tu nic... Zapycha się pierogami starej Ziębowej ;D
- Dziękujemy za wspólne pastwienie się nad obiema mangami! ^^
- Obiecujemy więcej w niedalekiej przyszłości ;)


Joleen & Kitsune

PS Jeszcze w tym tygodniu wrzucimy Wam kolejną recenzję. Będzie to manga „Ty i ja etc.” <3

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Recenzja mangi "Karneval" (tom 1) Touya Mikanagi


Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Witajcie w Nowym Roku! :)
- Sylwestrowa zabawa już za nami, niestety...
- Za to jakie wspomnienia! :D Dobrze się bawiłaś, Królowo?
- Jeszcze pytasz? Przecież razem rzuciliśmy się w wir dzikich pląsów (czyli: jedli chrupki z Biedronki i pili Pepsi, na zmianę głaszcząc psa, a potem oglądali seriale oraz prowadzili prawdziwą „Wojnę o koc” :D ktoś powinien to sfilmować... na youtube bylibyśmy prawdziwymi gwiazdami xD)
- Nastał 2017, więc pora brać się do roboty!
- Masz rację. Postanowiliśmy zrecenzować dla Was pierwszy tom mangi „Karneval” Touya Mikanagiego.
- Mamy taki zwyczaj, że w chwilach nudy zamawiamy mangi. Jeśli chwilowo nie wychodzi nic, czego mocno pożądamy, kupujemy tytuły polecane przez innych. Sięgamy głównie po pierwsze tomy. Naszym zdaniem to wystarczy, by skraść serce...
- … lub wyrzucić pieniądze w błoto. Jak było w tym wypadku?
- „Karneval” opowiada historię Naia, którego „brat”  Karoku, obdarował tajemniczą bransoletką. Krótko po tym zniknął, zostawiając za sobą ślady krwi. Nai poczuł się samotny. Nie myśląc zbyt wiele, wyrusza na poszukiwania.
- „Nie myśląc zbyt wiele...” - dobre xd
- Niech ci będzie, Nai nie jest specjalnie ogarnięty życiowo. Na szczęście spotyka na swojej drodze tajemniczego Garegiego, który postanawia mu pomóc.
- Ten od razu łączy fakty i wie, że pamiątka po bracie ma znaczną wartość. Jest bowiem nadajnikiem, którym posługują się funkcjonariusze Najwyższego Organu Ochrony Państwa – Cyrku.
- Nowy sojusznik od samego początku wydaje mi się jakiś podejrzany. Dobrze wie, że bransoletka nie jest zwykłą błyskotką. Kieruje nim chęć wzbogacenia się, więc nie chce stracić takiej okazji.
- To on ratuje Naia z rąk krwiożerczej Mine, a także proponuje, by udali się do miast portowego, Toji.
- Po drodze wplątują się w kolejne kłopoty...
- Poznają także Hitaro, kapitana statku Drugiego Najwyższego Organu Ochrony Państwa, który odpowiada za likwidację przestępczości na świecie. On również chce poznać tajemnicę nadajnika.
- Jedno jest pewne, chłopaki się nie nudzą.
- Punktem kulminacyjnym jest udanie się do Cyrku.
- Co on ma z tym wszystkim wspólnego? Pora na miażdżący cytat ze strony 109. Gotowi?

„Po tym jak Cyrk wyłapie w „jednoczesnych śledztwach” wszystkich złych ludzi w mieście, na przeprosiny za strach i zamęt, który spowodowali, robią widowisko” (cyrkowe) ^^

- W taki oto sposób rozpracowaliśmy dla Was to dzieło :D
- Jak ci się podobała mieszanka tajemnic, pościgów, magii, latających statków, wyjątkowo dobrego słuchu Naia i... Cyrku?
- To był koszmar! Jedna z gorszych mang, jakie miałam w ręku!
- Grafika jest bardzo przeciętna, a historia zbyt udziwniona. Nawet gdybym miał okazję, z pewnością nie sięgnę po kolejne tomy.
- To prawda, ja też nie. Przeczytanie tego pierwszego było nie lada wyzwaniem *wzdycha ciężko*
- Gdy w ostatnim rozdziale zaczęli bawić się w chowanego myślałem, że przerobię „Karneval” na konfetti...
- Co ciekawe, kilka osób wręcz zachęcało nas do kupna. To był błąd...
- Nie martw się, my też im coś „polecimy” :P *złowieszczy chichot*
- Uwielbiam, gdy tak do mnie mówisz ;)
- Reasumując, „Karneval” nie jest dla wszystkich. To taka „dziecięca historyjka”, która jednych zachwyci, a innych nie. Poszukujemy przygód na nieco wyższym poziomie wtajemniczenia.
- Masochiści od razu powinni wyłapać aluzję! :D
- Skoro Nai ma aż tak dobry słuch, to niech posłucha tego „TRZECI RZĄD NA PÓŁCE Z MANGAMI!”


Joleen & Kitsune