Zdjęcie autorstwa: Joleen |
- Witajcie! :) Przed Wami nie lada gratka!
- Postanowiliśmy skonfrontować obie mangi tej samej autorki - Hinako Takanagi.
- Chodzi oczywiście o recenzje „Croquis” oraz „Liberty Liberty!”, które już od dawna znajdują się na blogu (jeśli jeszcze ich nie przeczytaliście, teraz jest najlepsza okazja, żeby to nadrobić! ^^)
- Jak z pewnością zauważyliście, mangi nie przypadły nam do gustu. Polskie wydanie jest staranne i nie zawiera błędów. Niestety, to trochę za mało, by cieszyć się z zakupu.
- Po pierwsze – fabuła. W obu mangach leży i kwiczy. Zarówno historia modela ASP, który odkłada pieniądze na operację powiększenia biustu, jak i chłopaka, który uciekł z domu i wylądował zarzygany na śmietniku... Trudno uznać za „wyjątkowo wciągające”.
- Wspominaliśmy także o tym, że wina leży ewidentnie po stronie autorki, która choć obdarzona talentem, to jednak nie potrafiąca rozkochać w sobie czytelników.
- Nie mów tak. Może są osoby zadowolone z zakupu?
- Może... To chyba wyzwanie dla naszych czytelników (jeśli ktoś z Was uważa inaczej, nich przemówi teraz, albo odsunie się od okna, bo będę rzucać :D)
- Inną rzeczą, która nie daje mi spokoju, jest podobieństwo obu par. W pierwszej chwili byłem pewny, że to wydanie dwutomowe, bo nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by wskazać minimum 10 powtarzających się szczegółów, choćby na podstawie okładek.
- No i nie zapominajmy o moim ulubionym - Takanagi-sensei, lubiącej chłopców przebranych za dziewczynki :P Niegrzeczna, oj niegrzeczna...
- Za to sceny seksu zupełnie rozłożyła.
- Albo o nich zapomniała, jak to miało miejsce w wypadku „Liberty Liberty!” xD
- Obaj mali uke mają obsesję na punkcie pracy, której poświęcają się bez reszty. Z kolei seme żyją swoim życiem, nie zwracając na nic uwagi.
- Który tom jest lepszy, a który gorszy?
- Trudne pytanie. „Liberty Liberty!” ma bardziej rozbudowaną fabułę niż „Croqius”.
- To prawda, lecz w „Croquis” są dodatkowe historyjki „Moja pierwsza miłość” część 1 i 2 oraz „Spadająca gwiazda”, która najbardziej mi się podobała.
- Pamiętajcie także o tym, że Joleen przeczytała prawie wszystkie (te lepsze) mangi yaoi, a ja jestem wyjątkowo wymagającym poszukiwaczem romansów :D Nie zadowala nas byle co!
- Reasumując, oba tomy nie są warte uwagi i przypominają kolejne odcinki „Na wspólnej”... Liczycie na to, że Roman wróci do alkoholu lub zacznie piec „ziołowe ciasteczka”, a tu nic... Zapycha się pierogami starej Ziębowej ;D
- Dziękujemy za wspólne pastwienie się nad obiema mangami! ^^
- Obiecujemy więcej w niedalekiej przyszłości ;)
Joleen & Kitsune
PS Jeszcze w tym tygodniu wrzucimy Wam kolejną recenzję. Będzie to manga „Ty i ja etc.” <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz