wtorek, 17 stycznia 2017

Recenzja mangi "Beautiful days" Hiro Madarame

Zdjęcie autorstwa: Joleen
- Wtorkowy wieczór. Za oknem mróz. A u nas? Herbata, mangi i błogi relaks...
- Lisie, ty chyba oszalałeś! W tym tygodniu mam cztery zaliczenia! Masz pojęcie ile muszę się jeszcze nauczyć?!
- W takim razie nie wszyscy oddają się błogiemu relaksowi xD Tak jak obiecaliśmy, dzisiaj przyjrzymy się z bliska mandze Hiro Madarame pod tytułem „Beautiful days”. Co ciekawe, po raz pierwszy mamy zupełnie różne opinie, więc...
- „Różne opinie”? Próbujesz ukryć fakt, że PO RAZ PIERWSZY nie przeczytałam mangi do końca!
- No cóż, Królowo. To twój wybór, ale zacznijmy od początku :) „Beautiful days” opowiada historię Asahiego. Jako dziewięcioletnie dziecko został on porzucony przez swoją matkę. Zagłodzony i w bardzo złym stanie liczy na to, że kobieta po niego wróci... Niestety, nic takiego nie ma miejsca. Za to pojawia się Natsume – student, który stawia właśnie pierwsze kroki na szczeblach zawodowej kariery. Nie umie przejść obojętnie wobec umierającego na ulicy dziecka. Przygarnia chłopca do siebie, dając mu dom.
- Z tego co pamiętam, nienawidzisz historii, w których ktoś zostaje przygarnięty wprost z ulicy...
- To prawda, lecz ta manga jest inna. Sposób, w jaki autor zilustrował te wydarzenia, jest po prostu wstrząsający...
- Mam inne zdanie na ten temat...
- Wróćmy do naszej historii. Mija siedem lat. Asahi nadal mieszka ze swoim wybawcą. Chodzi do szkoły, zajmuje się domem, licznymi zwierzętami, które jego „wujek” przyprowadza z ulicy. Opiekuje się także samym Natsume, który mnie osobiście nieco rozczarował. Wydawało mi się, że skoro ktoś potrafi okazać serce porzuconemu dziecku, czy kiciusiowi, to jego charakter będzie bardziej poukładany. Tymczasem Natsume jest roztrzepanym bałaganiarzem, który lubi zakrapiane imprezy i często sprasza do domu przygodnie poznanych partnerów, dokładając Asahiemu dodatkowych obowiązków. Niektórzy z nich zostają na jedną noc, inni na dłużej. Generalnie nie potrafi on ogarnąć swojego życia uczuciowego, przez co ciągle jest sam.
- Aż pewnej nocy robi coś naprawdę złego. Wraca pijany do domu i wymusza na swoim podopiecznym pocałunek... Jakby tego było mało, następnego dnia pojawia się Hiromi, jego nowy chłopak, z którym umawiał się na studiach. Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, co to oznacza dla Asahiego, prawda?
- Manga kryje w sobie także drugą historię. Misato Kawano związał się z przystojnym doktorantem. Nie zapałał do niego gorącym uczuciem. Wprost przeciwnie. Kieruje nim zemsta... Jak się okazuje, także jego wybranek, Mei, widzi w „Sato” tylko substytut kogoś innego... Co z tego wyniknie? Musicie koniecznie przeczytać, bo jest to najbardziej pokręcona i wciągająca opowieść, jaką kiedykolwiek miałem w łapkach :)
- I to nas właśnie poróżniło... W moich oczach Madarame-sensei nie umie rysować. Rysunki są wstrętne, rozmyte i bardzo trudno się na nie patrzy. Z kolei dla Kitsusia, przypominają one akwarele... I niech nie zwodzi Was ta wyjątkowo piękna okładka! Środek jest po prostu okropny! >.<
- Zgadzam się w kwestii okładki. Jeśli przyjrzycie się jej z bliska, zakochacie się :D Jednak nie jest to manga dla każdego. Rozdziały w niej zawarte są tragediami. Bohaterowie nie wiodą słodkiego życia. Nie ma tam żartów, czy lajtowych gagów. Sposób narracji także jest inny. Większość tekstu stanowią przemyślenia, z których dowiadujemy się sporo o wnętrzu naszych narratorów. Dialogi zdają się być okrojone do minimum. Całość robi piorunujące wrażenie.
- Tylko pod warunkiem, że dodajesz ideologię gdzieś, gdzie jej nie ma. To wyjątkowo brzydka manga o przepięknej okładce...
- Mylisz się. To bardzo trudne perypetie miłosne, przepełnione ludzkimi tragediami. Konające na ulicy dziecko, które z głodu słyszy głosy, samobójstwo z powodu zdrady, zaborczość i spora dawka zazdrości.
- Sami musicie ocenić, czy warto zapoznać się z tą mangą bliżej. Ja uważam, że nie.
- A ja uważam, że to pozycja obowiązkowa. Nie każdego z Was uwiedzie, to pewne, ale te rozmyte obrazy zapadają głęboko w pamięć i o to chodziło autorowi :)
- Jeśli czytaliście „Beautiful days” lub inne dzieła Madarame-sensei, koniecznie dajcie znać co o nich sądzicie.
- Na kolejną recenzję zapraszamy już w czwartek. Będzie to albo drugi tom Ten Count, albo...
- Nie mów, zrobimy im niespodziankę ;)
- Niespodziankę? Myślisz o tym samym, co ja? ^^
- O słodyczach? Zawsze! xD
- Niech będą słodycze ;P To do czwartku! ^^


Joleen & Kitsune

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz