piątek, 30 grudnia 2016

Recenzja mangi "Monster Petite Panic" Neko Kanda

Zdjęcie autorstwa: Joleen
 - Witajcie w naszym ulubionym okresie choinkowym! ^^
- Czy święta nie są najlepszym czasem w roku?
- Są :) I trwają dłużej niż urodziny!
- W związku z czym wrzucimy Wam znacznie więcej recenzji! :D
- Zaczniemy od słodkiej, romantycznej historyjki „Monster Panic” autorstwa Neko Kandy.
- Poznajemy dwóch uroczych licealistów- przewodniczącego komitetu porządkowego Asagiriego oraz nieco mrukliwego i zamkniętego w sobie Kojiro.
- Pewnie myślicie sobie „no fajnie, kolejne szkolne yaoi”, ale mylicie się! To yaoi jest nieco odmienne...
- Nasi nowi ulubieńcy uczęszczają do wyjątkowej szkoły. Uczą się w niej osoby obdarzone mocą, co tylko podkręca gorącą atmosferę :D
- Moc przewodniczącego jest imponująca. Nie każdy byłby w stanie zapanować nad Lewiatanem, dżinem wodnym.
- To prawda. Równać się z nim może jedynie Ifrit, dżin płomieni. I tak się szczęśliwie złożyło, iż należy on do Kojiro.
- Ale to jeszcze nie koniec rewelacji! ;) Uwolnienie pełni swoich sił skutkuje zmianą wyglądu. W wypadku Asagiriego mamy do czynienia z białowłosą pięknością, ale jego partner...
- Nie podoba ci się? Ciemna skóra, ogniste włosy i oczy... Mrrr.... :D
- Powinniśmy także dodać, że to nie jest ich pierwsze spotkanie. Kiedyś, dawno, dawno temu, pewien ognisty malec uratował piękną księżniczkę. Od tamtego dnia jest w niej bardzo zakochany...
- Wróćmy do teraźniejszości, gdzie również dużo się dzieje. Miłość kwitnie, bo nasz mały seme robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Kusi wyglądem, czułymi słówkami, kradnie pocałunki... :D
- Historię dopełnia bohater drugoplanowy- Suzuki. Pogodny i gotowy na wszystko, by pomóc tej szalonej dwójce.
- Tradycyjnie nie zdradzimy zakończenia, ale podzielimy się z Wami naszą opinią dotyczącą samej mangi.
- Ja jestem zachwycony. Uwielbiam taki styl rysowania. Bohaterowie są po prostu piękni.
- Zapomniałeś dodać, że ich historia raczej płytka i dość krótka.
- Zgadzam się, że krótka, ale czy płytka? Mi się podobała. Nie uważam tych piętnastu minut, które poświęciłem na czytanie jako stracone. Z przyjemnością będę wracać do tej mangi.
- A ja nie. Spodziewałam się czegoś lepszego. Manga jest ładnie wydana, nie zawiera błędów, jednak przez to, że jest cienka, czyta się ją szybko i pozostaje spory niedosyt.
- To prawda. Ja również nie pogardziłbym kilkoma dodatkowymi rozdziałami. Autorka mogła troszeczkę bardziej rozbudować fabułę, przez co sama manga byłaby znacznie ciekawsza.
- Sam widzisz. Jak coś jest ładnie narysowane, to zawsze pojawiają się inne minusy...
- W każdym razie żałuję, że tego typu historie to nadal rzadkość. W szarym, nudnym życiu, odrobina czarów i magii nie zawadzi.
- Brakuje ci magii? Może ja spełnię jakieś twoje marzenie?
- Mogłabyś? Serio?
- O czym marzysz, Lisku?
- Chciałbym... Chciałbym... Herbatę! I ciastko *uśmiecha się, zadowolony z siebie*
- W drodze wyjątku mogę spełnić twoje życzenie.
- Naprawdę? *skacze z radości* Upieczesz mi jakieś ciastko?
- Kitsuś, nie przeginaj...
- No dobrze, może być Oreo.
- Wiem ^^
- Skąd wiesz?
- To jest właśnie „magia” :)


 Joleen & Kitsune

piątek, 9 grudnia 2016

Recenzja mangi "Liberty Liberty!" Hinako Takanaga


Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...
- Chciałeś chyba powiedzieć: w czasie wakacji, podczas których było zimno i często padało...
- ... a my mieliśmy zbyt duży pakiet na internet, więc szukaliśmy sobie różnych rozrywek. Jedną z nich były zakupy i zamęczanie miejscowego listonosza, który przywoził nam paczki pachnące papierosami :D
- Pamiętasz jak chciał, żebym podpisała nim odbiór? Papieros zamiast długopisu... Nikt mu nie powiedział, że palenie zabija? -,-
- Ja tam nie mam mu nic do zarzucenia. Fajny gość. Może rzuci do przyszłych wakacji?
- Może... Wspominamy o tym dlatego, że letnie miesiące mocno nadwyrężyły nasz budżet, a także przyczyniły się do zakupu wielu tomików, które obecnie dla Was recenzujemy. Wtedy nie planowaliśmy wspólnego bloga. Ta myśl pojawiła się później, gdy Kitsune zakochał się w Yashiro :D
- Cicho, kobieto! Musisz zdradzać wszystkie moje sekrety?!
- Wracając do tematu... Chciałam, by mój mały lisek zdobył większe, yaoistyczne doświadczenie, więc w pierwszej kolejności nabyliśmy hurtową ilość romansów. Jednym z nich był tomik „Liberty Liberty!” Hinako Takanagi.
- Nie był to zakup roku, bo niewiele można się z niego dowiedzieć...
- Nie nastawiaj się tak negatywnie. Itaru przeprowadza się do Osaki, gdzie poznaje Koukiego. A ja bardzo, ale to bardzo lubię to imię <3
- Poczekaj, nie tak szybko! Zapomniałaś dodać, że wspomniany przez Ciebie „Kouki” znajduje go pijanego i zarzyganego na śmietniku. Mimo tych niedogodności, zabiera chłopaka do domu i udziela mu pomocy.
- No dobrze, przyznaję. Nie jestem fanką historii zaczynających się od „znalazłem go na śmietniku”.
- Serio? *SARKAZM SARKAZM SARKAZM*
- Serio. By dopełnić obrazu dodajmy także, że Kouki był właśnie w trakcie pracy. Czaił się na bandytę, którego chciał sfilmować do reportażu dla telewizji kablowej, w której pracuje, a pijany chłopak rozbił mu kamerę.
- Czy to już miłość?
- Jeszcze nie. Najpierw Kou-kun pozwala Itaru pomieszkać u siebie jakiś czas. Potem jego przyjaciółka/dawna ukochana, a tak naprawdę trans - Kuromi zatrudnia go w kablówce. I w końcu, jako wisienka na torcie, Itaru zdaje sobie sprawę z tego, że jest zakochany. Ma szansę podbić serce twardo stąpającego po ziemi kamerzysty? Przekonacie się czytając mangę do końca.
- Czy tylko ja uważam, że zamawiając ten tomik, zmarnowałem 20 minut na czytanie? W dodatku jestem zniesmaczony połączeniem śmietnika, wymiocin i miłości...
- Czujesz niesmak? Dlaczego? To nadal romans! xD
- Rysunki są piękne. Nie można więc odmówić autorce talentu. Jednak historia jest tak płytka, że na tym kończę swoją przygodę z mangami sensei Takanagi.
- W sumie to trochę dziwne, bo manga jest ładnie wydana. Ludzie ze Studia JG z pewnością włożyli w to masę pracy. Zastanawiające jest jednak to, dlaczego wybrali kolejną opowiastkę o niczym.
- Żartujesz, prawda? Jedyną rzeczą, jaką wyniosłem z lektury jest fakt, że sensei ma jakiś kink dotyczący zmiany płci...
- Oj tam, oj tam! ;P Jesteś zły, bo seksu też nie było xD
- Materiał do zapamiętania - nie kupuje się mangi yaoi, która nie jest oznaczona jako „+18”.
- Czy opłaca się zainwestować 19,90 zł?
- Moim zdaniem nie.
- A ja uważam, że nie było aż źle. Niektóre fragmenty są całkiem zabawne. Gdyby pani Takanaga dorysowała jeszcze ze 2-3 rozdziały, byłoby super.
- To nam chyba nie grozi, choć przyznaję, że manga sprawia wrażenie nieukończonej.
- Nie widzisz żadnych plusów?
- *wpada na genialny pomysł* Bez żalu upchnę ją do drugiego rzędu na regale, by nie zajmowała bezcennego miejsca z przodu! :D
- No cóż... sami musicie ocenić czy warto zapoznać się z tą historią i nacieszyć oczy starannymi rysunkami, czy też szukacie czegoś odrobinę głębszego :)


 Joleen & Kitsune

piątek, 2 grudnia 2016

Recenzja mangi "Ten Count" (tom 1) Rihito Takarai


Zdjęcie autorstwa: Joleen

- W końcu ją mamy! Mangę, na którą czekaliśmy z niecierpliwością!
- Mów za siebie, lisku. Ja już dawno przeczytałam wszystkie dostępne tomy po angielsku... ^-^
- Moja droga, zapominasz, że początkujące ze mnie yaoista.
- Nie ma czegoś takiego! xd
- Stworzyłaś potwora...
- Raczej odkryłam diament, ukryty w starym, zakurzonym kufrze, na strychu! ;P
- Żadne z nas nie ma strychu. Mieszkamy w bloku...
- Nie kłóć się ze mną! Pamiętaj, że zawsze wiem lepiej!
- Dobrze, już dobrze...
- Więc jak podobała ci się manga?
- Jest cudowna! Warto było czekać i kupić w przedpłacie :)
- To prawda. Może więc powiedzmy parę słów o samej historii?
- Główny bohater to Tadaomi Shirotani, bardzo przystojny sekretarz prezesa z nietypowymi problemami. Ma obsesję na punkcie zarazków. Bezustannie myje ręce i odkaża wszystko spirytusem.
- Nie chcę wskazywać nikogo palcem, ale znam pewnego liska, który ciągle myje ręce...
- Serio? *nerwowo się śmieje*
- Ile razy dziennie oddajesz się tej czynności z lubością?
- Nie wiem... Nie liczyłem, ale dużo. Za to nie używam spirytusu *pęka z dumy*
- Jeszcze go nie używasz...
- Wróćmy do tematu. Podczas niefortunnego wypadku, ranny zostaje szef Shirotaniego - prezes Kuramoto, a przypadkowy nieznajomy udziela mu pomocy.
- Tak się szczęśliwie złożyło, że ten „przypadkowy nieznajomy” to zniewalająco piękny i tajemniczy psycholog kliniczny Riku Kurose, który proponuje naszemu pedantowi wspólne wyjście z choroby. Każe wypisać dziesięć rzeczy, które najbardziej przerażają biednego sekretarza i krok po kroku przezwyciężyć natręctwa.
- Shiratani dzielnie bierze się do roboty, lecz nie ze względu na mizofobię... Ofiarowana przez Kurose przyjaźń oraz szybko bijące serce oznaczają, że chłopak wpadł po uszy...
- Byle nikt ich nie dotykał ;D
- Mamy nadzieję, że czujecie się podekscytowani i z wypiekami na twarzy pognacie do najbliższej księgarni, by wzbogacić swoją kolekcję o „Ten count”.
- Historia i rysunki są na bardzo wysokim poziomie. Kreska sensei Rihito Takarai jest lekka i eteryczna, przez co czytanie to sama przyjemność.
- Plusem jest także to, że Kotori bardzo się postarało. Manga jest wydana wręcz idealnie. Na regale aż błyszczy wśród innych skarbów! :)
- Do tego dobre tłumaczenie i zero błędów.
- My jesteśmy urzeczeni i z pewnością zakupimy resztę tomików.
- Zgadzam się z tobą. Koniecznie musimy je mieć! :D A do tego czasu, Kitsuniu, może wybierzemy się razem do sklepu, gdzie będziesz dotykać tych wszystkich „brudnych” rzeczy, a potem wrócisz do domu i nie umyjesz rączek, co ty na to?
- Nie.Ma.Takiej.Opcji! Odmawiam! *odwraca się plecami*
- Nie bądź taki. Oddam ci ostatnią pomarańczę z lodówki... *kusi*
- Naprawdę? *lisie oczy zaczynają płonąć ze szczęścia* Zrobiłabyś to dla mnie?
- Szczerze? Dawno temu ją zjadłam, ale wiem jak lubisz zakupy, więc... xD
- Szczerze? Czasami żałuję, że nie interesują mnie faceci... W mangach yaoi tacy słodcy uke jak ja zawsze otaczani są opieką...  *obrywa mangą w głowę* Za co?!
- Za całokształt -,-
- Dzięki, Królowo. Jesteś kochana...
- Nigdy o tym nie zapominaj! :3


Joleen & Kitsune

środa, 23 listopada 2016

Recenzja mangi "Chłopak z sąsiedztwa" Suzuki Tsuta

- Mówi się, że dobry sąsiad jest lepszy niż zły pies.
- W takim razie nie muszę się niczego obawiać, skoro to ty jesteś moim sąsiadem! :D
- Nie mówiąc już o tym, że masz psa *głaszcze po łebku małą kulkę futra*
- Nie każdy ma tyle szczęścia. Są wśród nas bohaterowie mang, którym okrutny los rzuca same kłody pod nogi...
- Brzmi jak fabuła „Chłopaka z sąsiedztwa”, autorstwa Suzuki Tsuta?
- Dokładnie tak :) Mitsuya ma poważny problem. Prześladuje go pech w postaci bardzo atrakcyjnego i o trzy lata starszego Noboru.
- Pech tym większy, że mieszka w okolicy. Widuje go codziennie, bo przyjaźni się z jego starszym bratem.
- Ty nie przyjaźnisz się z moim starszym bratem...
- Masz na myśli kolesia, który zaparkował na moim kocu plażowym, jest wkurzający i zawsze się spóźnia? To nie jest materiał na przyjaciela *z oburzenia aż mu się lisie futro nastroszyło*
- Brat Noboru to super słodziak! Inteligentny, wesoły i w dodatku ma dobry gust! ^^ Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że czuje coś więcej do swojego przyjaciela. Co się robi w takiej sytuacji?
- Jak to co? Postępujemy jak Mitsuya xD
- Słuchaj rad napalonego gimnazjalisty, a daleko zajdziesz ;p
- Jesteś zbyt surowa. Ten gimnazjalista obmyślił świetny plan. Zwabia obiekt swoich westchnień do domu. Wykorzystuje nieobecność brata i... przechodzi do ataku.
- A potem żyje dziesięć lat gnębiony wyrzutami sumienia...
- Moim zdaniem to jest w tym najlepsze! Przez ten czas wiele się zdarzyło. Różne kobiety go rzucały, praca zaczęła dawać w kość, a on dalej brnie do przodu, zastanawiając się „a co by było, gdyby...”.
- W takich sytuacjach trzeba zdać się na przeznaczenie.
- Przeznaczenie zaśmiało mu się perfidnie w twarz, gdy wracając do domu spotkał na klatce nowego sąsiada :)
- Chwileczkę, czy ten nowy sąsiad nie wygląda znajomo? Czy nie mieszka dokładnie trzy mieszkania dalej? Hmm...
- „Serce mi bije jak szalone i nie mogę nic na to poradzić. Nawet po tylu latach moje uczucia ani trochę się nie zmieniły”.
- To masz też problem, bo twój nowy/stary sąsiad właśnie zatrzasnął ci drzwi przed nosem! :D
- Nie powiemy Wam, co dzieje się dalej (a dzieje się), bo nie chcemy psuć radości z czytania ;)
- Manga jest lekka i przyjemna. Akcja wartka, a do tego na sam koniec dostajemy dodatkowy rozdział „Sen widziany na tafli morza”.
- Niewiele się w nim dzieje i osobiście wolałbym, aby go nie było...
- Masz żal do autorki?
- Tak. Po raz pierwszy od dawna trafiła mi się manga, gdzie bohaterowie to nie narwani licealiści. Byli dorośli i mieli „dorosłe problemy”, które ciągnęły się za nimi od czasów szkolnych. Szkoda, że nie ma takich więcej :(
- Nie martwcie się, Kitsuś żartuje. Wydaje mu się, że czasy gimnazjum ma już za sobą, a tymczasem kto jak nie ty zarywa noce, by czytać o problemach miłosnych innych? Tak nie zachowują się dorośli, mój drogi.
- A jak się zachowują?
- Zapraszają przemiłe sąsiadki na herbatę, gotują im makaron i pieką ciastka *uśmiecha się uroczo*
- Reasumując... jeśli spełnię twoje zachcianki, zasłużę na miano dobrego chłopaka z sąsiedztwa? :)
- Nie inaczej ^-^
- W takim razie... dziękuję Wam za wspólnie spędzony czas i lecę nastawić wodę! *biegnie w pośpiechu w stronę kuchni*
- Na koniec dobra nowina - dostaliśmy (w końcu... zostawiamy to bez komentarza, bo czekanie nie jest naszą mocną stroną) paczkę z mangami, więc szykujcie się na nowe recenzje!! :3


Joleen & Kitsune

piątek, 18 listopada 2016

Recenzja mangi "Kochać mimo wszystko" Kou Yoneda

Autorstwo zdjęcia: Kitsune


- Kochani, jestem bardzo złym liskiem. Wybaczcie *chowa się za swoim puszystym ogonem*
- Ktoś nie przepisał recenzji na czas... *zniecierpliwiona uderza różowymi paznokciami o blat biurka*
- Nie gniewaj się na mnie, proszę! Miałem sporo rzeczy na głowie!
- Na przykład jakich?
- To tajemnica *uśmiecha się*
- Może to miłość tak na ciebie działa?
- Może... Kto wie... *rozważa wszystkie za i przeciw*
- W każdym razie, przychodzimy dziś do Was z bardzo fajną mangą, autorstwa Yonedy-sensei, pod czarującym tytułem „Kochać mimo wszystko”. Jest to opowieść powiązana z naszym ukochanym „Labiryntem uczuć”. Nie oznacza to jednak, że nie możecie potraktować jej jako jednotomówki. Obie historie nieco się uzupełniają, chociaż dotyczą dwóch różnych par.
- Przejdźmy do naszych bohaterów. Deguchi Hirumi pracuje w dziale sprzedaży. Jest gejem i ma swoje zasady. Nie wiąże się w kolegami z pracy. Woli jednorazowe przygody, bez żadnych zobowiązań. Poznajemy go w chwili, gdy w jego firmie wybucha mała bomba towarzyska. Jeden z pracowników, (dobrze nam już znany) Shima, jest podejrzewany o romans. Sytuację zaognia fakt, że jego domniemany partner ma dziewczynę.
- Deguchiemu nie podoba się fakt, że Shima zachowuje się jak ofiara losu (z resztą nie tylko jemu :D). Jako miły i wyluzowany koleś, wziąłby sprawy w swoje ręce i śmiało stawił im czoła.
- Zamiast tego idzie na spotkanie z kolegami, podczas którego poznaje Onodę Ryou - miłego okularnika, poniewieranego przez swoją dziewczynę.
- Tak, to ten sam Onoda, który był naszym ulubionym bohaterem drugoplanowym (często nazywany przez Joleen mianem „gossip boy”). Tym razem los rzuca go na pierwszą linię ognia.
- I radzi sobie całkiem nieźle. Najpierw pomiata nim dziewczyna. Potem sam się zakochuje w zajętym facecie... xD
- Nie mówiąc już o tym, że jest jeszcze Deguci i jego gorące uczucie.
- Z początku nic nie wskazuje na to, że między tą dwójką będzie coś więcej, aż do chwili, gdy nasz okularnik łapie przeziębienie, a druh od kieliszka postanawia się nim zaopiekować.
- No i wisienka na torcie - nie zauważa uczuć Harumiego.
- Brzmi ciekawie? Moim zdaniem bardzo ;D
- Wszystkie mangi Kou Yonedy charakteryzują się świetnymi historiami, które skrywają w sobie tą magiczną głębię, której poszukujemy.
- Pewnie zastanawiacie się, co było dalej? Czy przyjaźń przerodzi się w miłość? Jak długo można być zakochanym, nie mówiąc swojemu wybrankowi ani słowa? I jak to jest być zakochanym w kimś, kto kocha kogoś innego? Na te i inne pytania, nie będziemy Wam zdradzać odpowiedzi, ale...
- Ale kupno tej mangi to obowiązek! >.< Jeśli jeszcze jej nie macie, radzimy Wam bliżej się z nią poznać. Naprawdę warto! :)
- Nie mówiąc już o tym, że znowu wraca szef podobny do Yashiro :D
- Wydawało mi się, iż wspominałeś coś o tym, że sam Deguchi wygląda jak młody Yashiro, hmm?
- Bo wygląda! Jest słodziakiem!
- Podoba ci się? O.o
- Bardzo! Przecież wiesz ;) Jeśli dobrze się przyjrzeć, to Onoda przypomina Doumekiego...
- Jesteś niemożliwy!
- Co wyróżnia mangę na tle innych?
- Moim zdaniem autorka w bardzo ciekawy sposób przedstawia różnicę między przyjaźnią i miłością.
- Na szczęście my nie mamy problemów, by odróżnić te dwa uczucia, prawda? ^-^
- My? Ależ skąd :P
- Bardzo dziękujemy za wspólnie spędzony czas.
- Odwiedźcie nas w niedzielę. Pojawi się wtedy recenzja „Chłopaka z sąsiedztwa”.
- Miłego weekendu.
- Pa pa~ :)


Joleen & Kitsune

wtorek, 8 listopada 2016

Recenzja mangi "Dia Game" Kotora Byaku


Zdjęcia autorstwa: Kitsune
- Witajcie Kochani! :) Zabieramy Was dzisiaj do mrocznego świata, pełnego demonów i wampirów.
- Nie będę wskazywać palcem, ale jest wśród nas osobnik, któremu tylko wampiry w głowie...
- To zbieg okoliczności *uśmiecha się zadowolony*
- Czyżby? *spogląda na liska z powątpiewaniem*

- Oczywiście. Mangę Dia Game mieliśmy już wcześniej, a to, że obecnie piszę o wampirach, czytam o wampirach i recenzuję mangi o wampirach, to życiowy bonus :D
- Jasne, jasne...
- Nie  musisz mi wierzyć, ale taka jest prawda.
- Przejdźmy może do samej  mangi. Jak zapewne wiecie, Dia Game to typowy trójkąt miłosny. Akcja rozgrywa się pomiędzy srebrnowłosym wampirem Dią, jego prześladowcą Kuro, a także spokojnym handlowcem, Totsuką.
- Nie nazywałbym Kuro prześladowcą. To po prostu łowca wampirów, który upatrzył sobie małego Dię. Wmawia wszystkim, że śledzi go tylko po to, by nieśmiertelny nie ugryzł żadnego człowieka lub nie zamienił go w wampira. A prawda jest taka, że jest wobec niego nadopiekuńczy i nieco zaborczy.
- Jego konkurent także nie próżnuje. Przygarnia wampira prostu z ulicy, dając mu dom oraz wspierając ciepłym słowem. W dodatku wygląda całkiem nieźle.
- Masz rację. Srebrnowłosy stanie przed trudnym dylematem. Odwieczny wróg czy japoński słodziak? Kogo byś wybrała?
- Ja? Trudne pytanie... Chyba Totsukę. Mam słabość do pięknych, lecz nieco pokręconych seme... ;)
- Ja wybrałbym Kuro.
- Dlaczego?
- Z powodu czarnej peleryny. Uwielbiam *w oczach liska rozbłyskają gwiazdy* Swoją drogą to nawet zabawne. Dwóch seme walczy o względu wampira-uke. WAMPIRA-UKE, Joleen... A jeszcze nie tak dawno temu mówiłaś, że to kiepski pomysł.
- I nadal tak uważam. W moich oczach to bardzo przeciętna manga. Rysunki nie rzucają na kolana, historia jest prosta...
- Jak możesz?! To jedna z moich ulubionych mang! Słodki, cukierkowy wampir i dwóch twardzieli. Bezradność z oczach Dia zupełnie cię nie kręci? *z nadzieją wpatruje się w Królową jak w obraz*
- Nieszczególnie.
- Nie słuchajcie jej. Joleen jest po prostu zazdrosna, bo pod koniec tomu Dia ma takie fajne wdzianko z kapturem, które sama chciałaby mieć :D
- Na szczęście obiecałeś, że zdobędziesz je dla mnie, więc liczę na ciebie, kochany Kitsusiu *uśmiecha się słodko*
- Czasami powinienem trzymać język za zębami *wzdycha*
- Albo się w niego ugryźć *złowieszczy chichot wypełnia pomieszczenie* Liczę na to, że zapakujesz je w różowy papier i dodasz wstążkę. Znowu odbiegliśmy od tematu. Czy warto poszerzyć swoją kolekcję o Dia Game?
- Moim zdaniem tak. To fajna jednotomówka, do tego dobrze przetłumaczona. Rysunki są raczej proste, ale sama historia specjalnie na tym nie traci.
- A dostrzegasz jakiekolwiek minusy, czy też bujasz w obłokach z wampirami?
- Minusy? Z pewnością grafika użyta na okładkę. Jest nieco wulgarna. Odejmuję za to jeden punkt.
- Nie uważasz, że manga, w porównaniu z innymi tomami, jest nieco cieńsza? W internecie znalazłam informację, że to aż 160 stron, ale mimo wszystko, czuję lekki niedosyt.
- No cóż, nie pogardziłbym dodatkowym rozdziałem, ale skoro Kotora Byaku nie narysowała więcej, więc cieszmy się tym, co jest. Moja ocena to 8/10.
- Zawyżyłeś. Nie dam więcej niż 5/10.
- Królowa jak zawsze surowa...
- Wolisz zakończyć recenzję odrobiną cukru? No dobrze. W takim razie zdradzę Wam Słodziaki w sekrecie, że kolejna recenzja ukaże się jeszcze w tym tygodniu i będzie to manga autorstwa Kou Yonedy. Zgadniecie która? ^^
- Ja wiem! Ja wiem! Jedna z moich ulubionych! Bohater wygląda jak młody Yashiro!
- A ten znowu swoje... Wybaczcie, muszę podać Kitsusiowi coś na uspokojenie. Każda wzmianka o Yonedzie-sensei za bardzo działa na jego podświadomość. Miłego wieczoru~! ;*

PS Z boku nie mylić ze zbokiem znajduje się nowa ankieta! ;)


Joleen & Kitsune

poniedziałek, 31 października 2016

Recenzja mangi "Książę przepisów" Junko


Zdjęcia autorstwa Kitsune
- Witajcie! Dawno nie było żadnej recenzji, więc trzeba to szybciutko zmienić xD
- Tym bardziej, że dzisiaj zabieramy Was do świata wykwintnej kuchni „Księcia przepisów”, autorstwa Junko.
- Najpierw mały cytat z pierwszej strony mangi, by rozbudzić Wasz apetyt „Smaczna potrawa jest w stanie poruszyć ludzką duszę”... Czy twoje kubki smakowe drżą w oczekiwaniu? ;D
- A przyniosłaś coś dobrego do jedzenia?
- Biurko tonie w żelkach... Zajmijmy się pracą, a potem przyjdzie czas na przyjemności.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Królowo :)
- Grzeczny lisek *głaszcze Kitsusia po czuprynie* W takim razie oddajmy głos ekspertowi. Jak ci się podobała twoja pierwsza kulinarna manga, mój lisi następco Gordona Ramsaya?
- Szczerze? Była słodka. Głównym bohaterem jest uroczy Kei, który wylewa siódme poty w szkole gastronomicznej. Chłopak nie ma lekko. Dojazdy go wykańczają.
- Nie jest przecież tak źle. Kolega proponuje mu wynajęcie pokoju niedaleko szkoły. Dobra lokalizacja oraz niski czynsz przyczyniają się do podjęcia męskiej decyzji o przeprowadzce.
- To była dobra decyzja? Polemizowałbym...
- No wiesz... Czym jest mieszkanie w chlewie ze współlokatorami, którzy nie przepadają za porządkiem, skoro codziennie możesz się wyspać i oszczędzasz czas potrzebny na dojazdy?
- W moich oczach to robi olbrzymią różnicę! Jestem przyzwyczajony do porządku.
- Kitsuś i porządek... Świetny żart... * Joleen wybucha szczerym śmiechem *

*pół godziny później*

- Koniec chichotania? Możemy kontynuować, mój drogi Kapralu Levi?
- Bardzo proszę.
- Jeśli zamierzasz dalej się ze mnie śmiać, wychodzę.
- Zamierzam. Poza tym jesteśmy w twoim mieszkaniu. Gdzie chciałbyś pójść?
- Do sklepu.
- Pójdziemy razem, jak tylko skończymy pisanie. Wracając do naszych bohaterów. Kei się przeprowadza i BUM! Trafia go grom z jasnego nieba w postaci bardzo przystojnego początkującego aktora/modela/barmana/ciacha, Shouheia.
- Przesadziłaś z tym ciachem... *wkurza się*
- Lisek ma znowu atak zazdrości? Zjedz żelka...
- Żelek nie jest lekarstwem na wszystko!
- Na ciebie działa bez zarzutu *przytula* Nie dosyć, że współlokator jest niczego sobie, to jeszcze do łez wzrusza go kuchnia Keia i często rzuca dwuznacznym tekstem „Może pójdziemy do mnie?”.
- Skoro jesteśmy już przy zabawnych sytuacjach, to popłakałem się ze śmiechu czytając „Taki z ciebie opiekun, jak z kociej dupy worek na mąkę” :D Tłumaczenie Kotori jak zawsze wymiata ;)
- Rzeczywiście, to było niezłe :) Nie znałam wcześniej tego powiedzonka.
- Czy warto było kupić mangę?
- No ba!
- Historia ich miłości jest po prostu pyszna. Lekka, niebanalna i fajnie przedstawiona.
- Do tego miłe dla oka rysunki, wiele zabawnych sytuacji oraz miłość, przypominająca lukrowaną babeczkę, którą obiecałeś mi upiec.
- Niczego takiego nie obiecywałem *drapie się po głowie*
- Nie? To teraz obiecasz *Joleen wie, co mówi*
- Najbardziej podoba mi się fakt, że w tle rozgrywa się inna historia miłosna, pomiędzy drugą parę bohaterów.
- Piękny Honda oraz jego przyjaciel z dzieciństwa, Tsubasa, z pewnością zapadną Wam głęboko w pamięć.
- To prawda.
- Manga oznaczona jest +18, ale moim zdaniem równie dobrze wystarczyłoby +16. Pokazane w niej sceny są zmysłowe i delikatne. Junko-sensei większy nacisk położyła na fabułę, co się jej opłacało, bo całość prezentuje się naprawdę fajnie.
- Może 10/10 to nie jest, ale mocne 8/10 z pewnością. Z czystym sercem możemy polecić Wam „Księcia przepisów”, jeśli jeszcze nie znacie tej historii. Jesteśmy pewni, że będziecie do niej często wracać w długie, jesienne wieczory.
- A skoro jesteśmy przy umilaniu... Jestem głodna, a wiesz co to oznacza, prawda?
- Gdy Kei gotuje, wszyscy płaczą...
- Ty będziesz płakać, jeśli niczego nie ugotujesz... *grozi liskowi paluszkiem*
- To chyba oznacza, że jestem twoim księciem *Kitsuś się rozmarza*
- No cóż, wrócimy jeszcze kiedyś do tego tematu. Dziękujemy za wspólnie spędzony czas! :)
- Niedługo kolejna recenzja. Udamy się do świata wampirów. „Dia game, nadchodzimy!
- Nie zamieścimy kolejnej ankiety, bo nadal czekamy na paczkę z mangami, które ostatnio kupiliśmy. W kartonie znajdują się same pożądane nowości.
- Pożądane?
- Cii... xD
- Miłego dnia, Kochani~! ^^


Joleen & Kitsune

piątek, 21 października 2016

Recenzja mangi "Croquis" Hinako Takanaga



Zdjęcie autorstwa: Joleen


- Witajcie! Bardzo się cieszymy, że nasze wspólne recenzje przypadły Wam do gustu :)
- Ja świętuję podwójnie, bo dzisiaj moja kolej na wybranie mangi! *skacze z radości*
- Nie rozumiem, z czego tak się cieszysz? Przyniosłeś tomik, za którym nie przepadamy... Dlaczego?
- Z przekory. Liczę na to, że pojawią się osoby, które udowodnią mi, że nie wyrzuciliśmy dwudziestu złotych w błoto.
- Całe życie uczymy się na błędach. Mogłam za to kupić wielkie opakowanie kakao na jesienne wieczory...
- Za błąd uważamy kupno tomiku pod tytułem „Croquis”. Widzę, że nadal go przeglądasz. Może jednak okażesz mu trochę królewskiego miłosierdzia i zmienisz zdanie?
- Ty pierwszy *prycha oburzona*
- Nie, jednak Ty. Nalegam.
- To z pewnością nie będę ja!
- No cóż, prawda jest taka, że mamy podobne zdanie prawie na każdy temat.
- Wyjątek stanowi Twoje nowe opowiadanie, Kitsuś *demoniczny śmiech*
- Dlaczego moje opowiadania są wyróżniane? *wzdycha ciężko *
- Sam jesteś sobie winny. Mówiłam Ci ze sto razy, że wampir-uke to bardzo zły pomysł, prawda?
- Prawda.
- I co zrobiłeś? Posłuchałeś mnie?
- Nie *zawstydzony chowa się za puszystym ogonem* Za to dzięki Tobie kupiliśmy „Croqius”.
- Nie przypominaj mi o tym. Ta manga jest...
- ... zła, beznadziejna i nie warta ani złotówki?
- Nie da się ukryć, że mocno nas rozczarowała.
- Tomik zawiera trzy różne historie, z czego tylko jedna, w dodatku najkrótsza, warta jest uwagi. Jak z pewnością wszyscy wiedzą ze streszczenia, jest to historia modela pozującego podczas zajęć z rysunku na ASP, który wpadł w oko jednemu ze studentów. Do samego studenta nic nie mam. To zwykły, przeciętny bohater, jakich w mangach pełno.
- Nie zgadzam się! Jest taki... bezbarwny! Po przeczytaniu historii nie zapamiętałam nawet jego imienia, co mi się rzadko zdarza.
- Nazywa się Shinji Kaji.
- Musiałeś przekartkować mangę, by się tego dowiedzieć...
- Owszem.
- Sam widzisz. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Odkładasz mangę na półkę i myślisz sobie „nic specjalnego”.
- Więc może przejdźmy do modela, który jest najsłabszym ogniwem i zostaje nominowany do opuszczenia regału z mangami? :D
- Masz rację. Czytając spotykałam już naprawdę różnych bohaterów, ale Nagi... *wzdryga się*
- Widzę, że się męczysz, więc pozwól proszę, że cię wyręczę. Nasz mały model uważa się za transseksualistę. Pracuje w różnych miejscach, by zebrać pieniądze na wszczepienie sobie implantów piersi. No sorry, ale ja nie widzę w tym nic romantycznego. Gdyby jeszcze dopiął swego, ale nie! Rezygnuje z operacji na prośbę Kajiego! Taki z niego trans jak ze mnie gej! *wybucha szczerym śmiechem*
- Teraz mniej więcej rozumiecie skąd nasze rozczarowanie.
- Trochę szkoda, bo rysunki są niezłe. Niestety same rysunki to za mało, by nas oczarować.
- Płytka historia o niczym. Zero miłosnych uniesień, żadnej ekscytacji podczas przewracania kartek...
- Mnie najbardziej interesowało jak on z tymi piersiami będzie wyglądać. Szkoda, że nic z tego nie wyszło.
- Może jesteś zbyt wymagający? Szukasz uczuć i głębi, a to nadal należy do rzadkości.
- Silikon z pewnością nie znajduje się na liście pożądanych przeze mnie tematów.
- Nie zaśmiałam się ani razu z ich „zabawnych nieporozumień”.
- Ja się śmiałem z naszej głupoty, ale to był raczej śmiech przez łzy. Trzeba było kupić coś innego.
- Zostały jeszcze dwie historie. „Moja pierwsza miłość” - już po samym tytule możecie się domyśleć, o co chodzi.
- Zaczęło się bardzo obiecująco. Licealni przyjaciele, których połączyło czytanie książek, zakochują się w sobie, cierpiąc katusze w milczeniu.
- Patrzą sobie głęboko w oczy, lecz żaden z nich nie decyduje się na wyznanie. Na osłodę pozostaje pewne wspomnienie, które związane jest z klasową wycieczką i wypitym piwem...
- Mija kilka lat. Nasi bohaterowie są już dorośli i po studiach. Los daje im jeszcze jedną szansę, i co?
- I nic!
- Jak to nic? Zapadnie Wam w pamięć niesmak po scenie na plaży. Nie da się tego „odzobaczyć”, gwarantujemy. Jedno piwo zabiło miłość. Właśnie dlatego my nie pijemy, co i Wam szczerze polecamy :D
- Jeśli tak wygląda romantyzm oczami Hinako Takanagi, to ja wysiadam.
- Poczekaj na mnie!
- To może na sam koniec ostatnia historyjka. „Spadająca gwiazda”. Najkrótsza, a co za tym idzie, najlepsza i ratująca ten tomik przed otwarciem drzwi balkonowych i sprawdzeniem, czy mangi umieją dolecieć z powrotem do Japonii...
- Nie wiem czy umieją, ale szkoda, że nie ma zwrotów... Chciałoby się rzec autorce „jak chcesz, to potrafisz”, więc czemu przez 160 storn tak bardzo ci się nie chciało?!
- Motyw spadających gwiazd trudno jest zepsuć. Nie twierdzę, że jest to niemożliwe. Na szczęście tym razem się udało.
- Masz rację. To było nawet urocze. Sei nienawidzi gwiazd, które uparcie nie chcą spełnić jego marzenia, związanego z Daikim. A przecież każdy wie, że gwiazdy mają w sobie moc *uśmiecha się zadowolony z siebie*
- Naprawdę?
- Nie wierzysz mi, Królowo? Sprawdzimy?
- Tak jak ostatnio, gdy policjanci zaatakowali nas latarkami, kiedy leżeliśmy sobie na górce w lesie? To było twoje marzenie?
- Nie, miałem na myśli zupełnie inne okoliczności przyrody, bez policjantów i ich niezawodnych latarek...
- W takim razie dopisuję to do listy.
- Do jakiej listy?
- Powiem ci później, gdy będziemy już sami ;-J
- Ok :D Nie mogę się doczekać :D
- Kończąc, życzymy Wam miłego weekendu! ^^
- Bawcie się dobrze i do zobaczenia wkrótce. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że chcecie abyśmy zrecenzowali „Księcia przepisów”. Nie ma sprawy, zrobimy to z wielką przyjemnością. „Dia Game” też zrecenzujemy, ale nieco później ;)
- Nie zapominaj o naszej nowości, na którą czekamy! *-*
- Panie listonoszu, przybywaj! :D
- Może poproś gwiazdy, niech go kopną w tyłek dla lepszego rozpędu! ^^
- Cicho, jeszcze usłyszy i odmówi dźwigania kartonu...
- Ja z pewnością nie będę go taszczyć na trzecie piętro! -,-
- Nie rozumiem, czemu patrzysz na mnie takim dziwnym wzrokiem?
- Lisie, czyń swoją powinność!
- Panie listonoszu, przybywam z odsieczą! *nie jest przekonany, czy da radę uporać się ze wszystkimi zamówieniami, ale będzie walczył do końca*
- Mój bohater! *Joleen klaszcze i wiwatuje*

PS Na potrzeby recenzji udaliśmy się do sklepu „Tani Armani, Gucci za pół ceny”, gdzie wspólnie zdecydowaliśmy, że nic nie oddaje charakteru tej mangi równie dobrze, jak stanik w panterkę xD


Joleen & Kitsune

wtorek, 11 października 2016

Recenzja mangi "Labirynt Uczuć" Kou Yoneda


Zdjęcia autorstwa: Joleen

- Jesteś gotowy?
- Tak! Od dawna marzyłem o naszej współpracy! 
- Jeśli będziesz się przykładać do pisania recenzji, spełniać wszystkie moje zachcianki i rozpieszczać na każdym kroku, to może się dogadamy...
- Królowo, przecież to właśnie robię! Przez cały czas, dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku...!
- Dobrze, już dobrze... Zaczynajmy! Wybieram mangę! Skoro to nasza pierwsza recenzja, musi to być „Labirynt uczuć” Kou Yonedy!
- Co?! Nie zgadzam się! 
- Pamiętasz jak podczas ostatniego wypadu do centrum handlowego zmusiłeś mnie do odwiedzenia poziomu -1, chociaż dobrze wiedziałeś, że bolały mnie już nogi?
- Nie przesadzaj, sama chciałaś obejrzeć komputery! Nie zrobiłem tego celowo!
- Nie zmienia to faktu, że zaczniemy od Labiryntu.
- Nie chcę!
- A ten znowu swoje... Nadal nie lubisz tej mangi?
- Lubię. Przecież dobrze wiesz, że uwielbiam wszystkie prace Kou Yonedy. Wolałbym jednak zacząć od czegoś bardziej romantycznego, na przykład- *zostaje zdzielony mangą w głowę* To bolało!
- Labirynt jest romantyczny! Płakałam trzy razy podczas czytania!
- A ja nie...
- I to się właśnie nazywa fenomen!
- Co jest takiego niezwykłego w tej historii?
- Jak to co?! Wszystko! Na przykład przesłodki Shimuś!
- Shimuś? Kitsuś jest zazdrosny...
- Przestań, bo znowu oberwiesz!
- Przeczytałem Labirynt kilka razy i wiesz co ci powiem? Nie lubię Shimy. Jest dziwnym. Nieobecny, zdystansowany, zamknięty w sobie... Za każdym razem starałem się dać mu szansę. Rozbudza we mnie nadzieje, gdy na samym początku oświadcza, że nie pije alkoholu, nie lubi smaku piwa i nie pali papierosów. To nas łączy. Doszukuję się w nim czegoś więcej, jakiejś głębi, i... niestety nic z tego nie wychodzi.
- Bo sam jesteś płytki i powierzchowny!
- Dzięki. Komplementy z twoich ust to prawdziwy zaszczyt :D
- Głupku, to nie był komplement! No dobrze, skoro nie Shimuś, to może Togawa?
- O tak, zdecydowanie wolę Togawę! Super koleś. Wesoły, zabawny, pewny siebie. Do tego szczery i otwarty, chociaż czasami palnie coś bez zastanowienia.
- Na przykład co?
- Że chce dzieci, żonę. Jak można być bohaterem mangi BL, mieć romans z facetem, a jednocześnie mówić o dzieciach? To się nie trzyma przysłowiowej kupy!
- To jest właśnie piękne! Są przedstawicielami dwóch różnych światów!
- Jasne... Są jak dzień i noc.
- Przypominam ci, że płakałam trzy razy.
- A ja ci przypominam, że kocham autorkę, ale ta historia jest nieco płytka *znowu oberwał...* Za co tym razem?
- Za całokształt. 
- Nie rozumiem... Dlaczego smutne wydarzenia z ich przeszłości, które nie mają ze sobą nic wspólnego, stanowią nić łączącą obu bohaterów?
- Już ci to tłumaczyłam. Nie rozumiesz, bo jesteś płytki...
- ... i powierzchowny. Chciałabyś dodać coś jeszcze?
- Dobrze gotujesz.
- Dziękuję.
- Proszę. Wracając do tematu, „piękno tkwi w prostocie”. Jeśli dokładnie wczytasz się w historię, zrozumiesz.
- Znaczy, że mam przeczytać jeszcze raz?
- Przestań się zgrywać! Przecież dobrze wiem, że doskonale widzisz jak bohaterowie próbowali wczuć się w historię tego drugiego, by lepiej go zrozumieć!
- A czy ty wczuwasz się czasami we mnie, by lepiej mnie zrozumieć?
- Nie. 
- Dlaczego?
- Nie uroniłeś ani jednej łzy.
- Ty płakałaś aż nadto *głaszcze Joleen po głowie*
- Bo jestem wrażliwa.
- To prawda. 
- Co jeszcze czyni mangę wyjątkową?
- Prezes Kanezaki. Wygląda jak Yashiro (Yashiro jest bohaterem mangi „Złamane skrzydła” Kou Yonedy, o której opowiemy innym razem ^^).
- Dla ciebie wszyscy wyglądają jak Yashiro!
- Wcale nie! Sama zobacz! Strony 110-113.
- No dobrze, pokaż... Hmm, rzeczywiście jest podobny.
- Grafika jest piękna, a rysunki bardzo staranne.
- To prawda. Czytając ma się wrażenie, że to czarno-białe anime, a nie manga.
- Zgadzam się. Yoneda-sensei jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Poza tym, olbrzymi plus dla Kotori za bardzo dobre tłumaczenie.
- „Dziesięciobój” mnie rozwalił xD
- Podobało mi się też to subtelne połączenie sarkazmu Shimy oraz poczucia humory Togawy. Bardzo fajnie wyszło.
- A mnie urzekła scena pod sam koniec, gdy Togawa zaczął naciskać na Shimę, by zaczęli mówić sobie po imieniu. To było taaakie słodkie! >.<
- Jeśli mam być szczery, to nie pamiętam tej sceny.
- Zasnęli wtedy razem na podłodze, grzejąc się pod kotatsu.
- Do końca historii zastanawiałem się czy bylibyśmy w stanie zamontować kotatsu u mnie w salonie. To by było szalenie romantyczne ;)
- Ograniczymy się do koca i jedzenia pomarańczy w długie jesienne wieczory.
- Skoro koc, to musi być i herbatka!
- Dobrze, dostaniesz swoja herbatkę.
- To co, będziemy kończyć naszą pierwszą recenzję?
- Chyba tak. Podsumowując, jest to bardzo dobra manga BL. 
- Historia prosta, ale i skomplikowana. Niektóre niuanse dostrzegłem dopiero po pewnym czasie.
- Można do niej wracać bez końca. Cieszę się, że mam ją w swoim posiadaniu :)
- A ja się cieszę, że mi ją poleciłaś.
- Co ty byś beze mnie zrobił?
- Wolę o tym nie myśleć... Wybaczysz mi, że ani razu nie płakałem się podczas czytania?
- W drodze wyjątku.
- Królowo, jesteś taka wyrozumiała! *rzuca się Joleen na szyję*
- A ty gorszy niż dziecko...* kolejny raz obrywa mangą, tym razem nieco delikatniej * 
- To co, czytamy jeszcze raz?
- Ale tym razem osobiście postaram się, żebyś się rozpłakał ^^ *Joleen wybucha głośnym, szatańskim śmiechem, a Kitsune chowa się za swoim puszystym ogonem*

PS Dla tych z Was, którzy lekturę mają już za sobą lub nadal wahają się przed zakupem istnieje świetna alternatywa - film! Widzieliście już? Jest naprawdę niezły (zwłaszcza ta scena na ścianie :D *znowu oberwał...*). Najbardziej podoba się nam Togawa oraz sweterki Shimy. Gorąco polecamy! :)

PPS Żaden lis „zbytnio” nie ucierpiał podczas tworzenia tej recenzji.


Joleen & Kitsune